- "Inka" i "Zagończyk" są dowodem bohaterstwa i poświęcenia. Dlatego to, co dzisiaj przeżywamy, to wielki sukces, bo naszą obecnością nieustannie przywracamy im pamięć - mówi prof. Mirosław Golon, dyrektor gdańskiego IPN.
Pierwsza część uroczystości odbyła się na gdańskim cmentarzu garnizonowym, gdzie złożono kwiaty i zapalono znicze na grobach bohaterów. - Czekali zbyt długo, bo aż 70 lat, by zostać godnie pochowani - podkreślił M. Golon. Dodał, że niestety, są jeszcze tysiące podobnych bohaterów - zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami, których bezimienne groby czekają na odkrycie, a następnie godny pochówek. - Mamy tych bohaterów jeszcze tysiące w granicach dzisiejszej Rzeczypospolitej i dziesiątki tysięcy, jeśli nie więcej, na Wschodzie. Czekają na odnalezienie, a ich nazwiska na przypomnienie - zaznaczył.
Danuta Siedzikówna "Inka" i Feliks Selmanowicz "Zagończyk" zginęli tego samego dnia - 28 sierpnia 1946 r. - w więzieniu przy ul. Kurkowej w Gdańsku. Pochowani zostali też obok siebie w bezimiennym grobie. Miejsce to jesienią 2014 r. odnalazł na gdańskim cmentarzu garnizonowym zespół poszukiwawczy IPN, kierowany przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka. Pogrzeb państwowy bohaterów odbył się 28 sierpnia 2016 r. - w 70. rocznicę wykonania wyroku śmierci przez komunistycznych oprawców.
- Życiorys "Inki" to historia Polski w pigułce - tragiczna, dramatyczna, ale zarazem piękna i wielka. To symbol polskiej martyrologii, polskiego cierpienia i polskiego zwycięstwa. Oddała swoje życie, ale ocaliła najwyższe wartości, kryjące się pod słowami: "Bóg, Honor, Ojczyzna". Dowiodła swojej godnej postawy, wyciągając rękę do przeciwnika - ratując go, jako sanitariuszka wypełniając swoją posługę dobrego człowieka - podkreślił dyrektor.
Waldemar Kowalski z Muzeum II Wojny Światowej, który w znacznym stopniu przyczynił się do odnalezienia grobów "Inki" i "Zagończyka", zaznaczył, że na śmierć szli godnie. - Nie pozwolili sobie zawiązać oczu, oboje krzyknęli: "Niech żyje Polska!" - mówił. Podkreślił również, że mimo usilnych prób nie udało się ich wymazać z pamięci społecznej. - Ta część cmentarza była uznawana za najgorszą. Ale to właśnie tutaj, gdzie chowano osoby, które miały zniknąć z pamięci wszelakiej, są czczone, gdyż walczyły za naszą wolność - zaznaczył.
- Etos życia "Inki" obecny jest na co dzień w życiu naszej drużyny. Staramy się brać z niej przykład i zawsze zachowywać się jak trzeba - mówi Natalia Zarębska, drużynowa 25. Sopockiej Drużyny Harcerek "Samarytanki" im. Danuty Siedzikówny "Inki".
Po przemówieniach uczestnicy obchodów przenieśli się na gdańską Orunię, gdzie w kościele pw. św. Jana Bosko odprawiona została uroczysta Msza św. w intencji uczestników powstania antykomunistycznego.
Po Eucharystii, której przewodniczył ks. dr Jarosław Wąsowicz, zostały złożone kwiaty pod pomnikiem "Inki". - Oprawcy myśleli, że udało się im zakopać ich w bezimiennych grobach, a oni powracają, bo idei i wartości nie da się rozstrzelać albo zniszczyć. To jest dla nas mocna nauka oraz zachęta do tego, byśmy starali się równie pięknie żyć - mówił ks. Wąsowicz.
Ostatnim punktem obchodów był spektakl pt. "Wyklęci 44" w wykonaniu teatru Nie Teraz. - Przenosimy się do roku 1944, kiedy w naszej pamięci zaistnieli ci, którzy podtrzymali honor Polaków. Fabuła opowiada o losach i motywacjach tamtych młodych ludzi. Mówi, skąd mieli siłę, by walczyć - wyjaśnia Tomasz Żak, szef teatru i reżyser spektaklu.
Obchody zorganizowane przez gdański IPN odbyły się pod patronatem medialnym "Gościa Niedzielnego".