Oglądając „303. Bitwę o Anglię” odnosimy wrażenie, że za kamerą stał polski reżyser.
11.08.2018 11:00 GOSC.PL
Film Davida Blaira pojawi się na polskich ekranach jako pierwszy. Dwa tygodnie później będzie miała premierę polska produkcja „Dywizjon 303. Historia prawdziwa” w reżyserii Denisa Delica. Rzadko się zdarza, by filmy na podobny, a właściwie ten sam temat, powstawały równolegle. Przypadek sprawił, że twórcami filmów o słynnym polskim dywizjonie są cudzoziemcy. Twórca angielskiego jest Szkotem, natomiast Delić zadomowionym w naszym kraju Chorwatem.
Oglądając film Blaira miejscami odnosiłem czasem wrażenie, że nakręcił go Polak. Znalazły się w nim, oczywiście, sceny efektownych powietrznych pojedynków, ale to, co najważniejsze, rozgrywa się na ziemi. Reżyser odrobił kawał dobrej roboty, opierając film na solidnej dokumentacji dotyczącej historii Dywizjonu. W tej historii bardziej interesują go ludzie niż maszyny. Doskonale zobrazował, jak kształtowały się i ewoluowały relacje pomiędzy cudzoziemcami, czyli Polakami, a angielskim wyższym dowództwem, szkoleniowcami i lokalną społecznością. Nie były to łatwe relacje, o czym mówi reżyser w wywiadzie, który ukaże się w najnowszym numerze GN. Obiektywnie przedstawia racje obu stron, chociaż nie mamy wątpliwości, która z nich budzi jego sympatię, co podkreślają ostatnie sceny filmu.
Oglądając film musimy pamiętać, że „303. Bitwa o Anglię” nie jest filmem dokumentalnym, a twórcy mieli prawo do wprowadzenia wątków fikcyjnych czy swobodnego potraktowania ze względów dramaturgicznych losów niektórych bohaterów.
Edward Kabiesz