Czterem osobom przedstawiono zarzut naruszenia nietykalności cielesnej policjantów, którzy zabezpieczali lipcowe protesty przed Sejmem - przekazała PAP prok. Izabela Dołgań-Szymańska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Podejrzanym grozi do trzech lat więzienia.
"W Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście, prowadzone są cztery postępowania dotyczące naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy, którzy zabezpieczali demonstrację przed Sejmem w dniu 20 lipca 2018 r." - poinformowała PAP we poniedziałek prok. Izabela Dołgań-Szymańska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Dodała, że w sprawie zabezpieczono m.in. monitoring sprzed gmachu sądu. Każdy z czterech podejrzanych usłyszał zarzut z art. 222 par 1 kodeksu karnego, czyli naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego podczas pełnienia przez niego obowiązków służbowych. Ustawa przewiduje za to karę do 3 lat pozbawienia wolności.
Wcześniej Prokuratura Okręgowa informowała, że prowadzi także śledztwo z art. 231 par 1 kodeksu karnego, czyli przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy podczas tej samej manifestacji przed Sejmem. Prokuratura wskazała, że zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w tej sprawie złożył klub poselski Nowoczesna.
Prok. Dołgań-Szymańska zaznaczyła, że "prokurator, po analizie zawiadomień, w ubiegłym tygodniu wszczął śledztwo w sprawie przekroczenia w dniu 20 lipca 2018 r. uprawnień przez funkcjonariuszy policji w trakcie wykonywania czynności służbowych związanych z zabezpieczeniem demonstracji przed Sejmem, w wyniku czego dwie osoby doznały obrażeń ciała, tj. o czyn z art. 231 par 1 k.k.".
Prokuratura przesłuchuje świadków tej sprawie, powołała biegłego z zakresu medycyny sądowej, analizowane są także filmy z monitoringu.
W końcu lipca Sejm uchwalił, a następnie prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustaw sądowniczych, która wprowadziła m.in. zmiany w procedurze wyboru I prezesa Sądu Najwyższego i obsadzie stanowisk w tym sądzie. Podczas prac legislacyjnych nad nowelizacją, przed budynkiem Sejmu odbyły się protesty przeciwko zmianom w wymiarze sprawiedliwości.
20 lipca, podczas manifestacji zorganizowanej przez Obywateli RP, Ogólnopolski Strajk Kobiet i Komitet Obrony Demokracji doszło do przepychanek manifestantów z policjantami. Kilkoro protestujących zaczęło kopać barierki oddzielające teren Sejmu od ulicy. Protestujący, po pewnym czasie, próbowali sforsować barierki i przedostać się na teren Sejmu.
W rezultacie do policyjnego aresztu trafiło czterech protestujących. Poseł Piotr Misiło (Nowoczesna) zapowiedział wtedy, że złoży do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez policję podczas demonstracji. Adwokat Jarosław Kaczyński reprezentujący dwóch zatrzymanych przekonywał, że nie popełnili oni żadnego przestępstwa, a mimo to zostali zatrzymani i pobici.
Po zapowiedziach posła Misiło o złożeniu zawiadomienia, policja poinformowała na Twitterze, że jeden z zatrzymanych podczas demonstracji przed Sejmem "Dawid W. po usłyszeniu zarzutów naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego opuścił komisariat policji w takim samym stanie jak został tam wcześniej dowieziony". "Bez gorsetu i bandaży, za to z swobodnym dostępem do adwokata" - podkreślono.
Z kolei rzecznik KSP kom. Sylwester Marczak wskazywał, że ze strony policji "jest pełna transparentność" w kwestii działań przed Sejmem. Podkreślił, że policjanci reagowali tylko na łamanie prawa, stosując środki przymusu bezpośredniego.
Marczak wskazywał, że szarpali oni policjantów, rzucali w nich przedmiotami i w jednym przypadku doszło do uderzenia funkcjonariusza megafonem w twarz. Pytany o obrażenia części demonstrantów Marczak stwierdził, że czasami w czasie protestów mają miejsce "sytuacje dynamiczne". "Osoba, która stawia czynny, bierny opór, rzuca się policjantom, wtedy może dojść do tych obrażeń" - mówił. W ocenie Marczaka działanie policjantów przed Sejmem było adekwatne do sytuacji. Postawę funkcjonariuszy jako profesjonalną ocenił także szef MSWiA Joachim Brudziński.