Oświeceni nienawidzą ciemnych i pracują nad kolejną rewolucją.
Pisarka X tworzy laleczkę wyobrażającą posła PiS. Wbija w nią szpilki – wierzy, że sprawi człowiekowi ból? Pisarka Y stwierdza, że rządząca partia pomniejszyła Polakom mózgi, mimo że i tak w tych słowiańskich czaszkach duży mózg się nie zmieści… Pisarka Z przechodzi od słów do czynów i probuje już lać „pisowską hołotę”, przedstawiając się oczywiście w roli ofiary. To tylko końcówka alfabetu intelektualnych półcelebrytów, którzy żywią siebie – i swoją popularność – nienawiścią do innych, „obcych”. Można na tej liście wskazać nie tylko pisarki, reżyserki czy aktorki, ale także redaktorów, emerytowanych biskupów, profesorów etyki z KUL czy z UJ. To liczne stado (ale nie watahę) tworzą ludzie, którzy uważają się za elitę... zobowiązaną do nienawiści. Nienawiść do „polskiego chama” to ich misja. To jest nienawiść słuszna, postępowa. Przeciwstawiona niesłusznej. Zwięźle ujął to historyk, członek-korespondent PAN: „Pisiorski motłoch żyje nienawiścią, chce nienawiści, ona ich napędza. Jest to przeciwieństwo języka demokratycznego, gdzie przeciwnik jest godzien szacunku i ma prawo mieć inne zdanie”. Motłoch, czyli miliony współobywateli, oczywiście nie jest godzien szacunku, nie ma prawa mieć innego zdania. Tak mówi demokratyczny język profesora. Profesora, czyli wyznawcy. Czego? Prawa do swojej pogardy wobec innych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Nowak