Wczoraj przypadła 20. rocznica śmierci największego polskiego poety XX wieku - Zbigniewa Herberta. Z tej okazji chcę przypomnieć jego spotkanie z pułkownikiem Ryszardem Kuklińskim.
Było to w trakcie pamiętnej wizyty „pierwszego polskiego oficera w NATO” wiosną 1998 r. w Polsce. Kuklińskiemu bardzo zależało na odwiedzeniu Herberta, chociaż zdawał sobie sprawę z fatalnego stanu jego zdrowia. Miał bowiem we wdzięcznej pamięci list, jaki napisał Książę Poetów 5 grudnia 1994 r. do ówczesnego prezydenta RP Lecha Wałęsy, apelując do niego, żeby, korzystając ze swoich prerogatyw, unieważnił na mocy rewizji nadzwyczajnej haniebny wyrok 25 lat więzienia (na taki zamieniono w III Rzeczypospolitej orzeczoną w 1984 r. karę śmierci), który nadal ciążył na Kuklińskim. Oto fragment listu:
Domagamy się zmienienia haniebnego wyroku władz stanu wojennego, a także przywrócenia pułkownikowi Ryszardowi Kuklińskiemu pełni praw obywatelskich. Domagamy się uznania przez III RP zasług płk. Kuklińskiego, które dla Polski mają wymiar historyczny.
List ukazywał się przez kilkanaście tygodni na łamach „Tygodnika Solidarność”, a podpisało się po nim ponad 30 tys. osób.
Niestety, adresat nie stanął na wysokości zadania, ponieważ uważał (i nadal pozostaje w tym przekonaniu), że tylko on przywrócił Polsce niepodległość. Nie zamierzał więc dzielić się sławą pogromcy komunizmu z człowiekiem, który w dużej mierze przyczynił się do upadku sowieckiego imperium zła, a więc także odzyskania suwerennego bytu przez kraje Europy środkowej. Kuklińskiego zrehabilitowały dopiero trzy lata później władze wywodzące swój rodowód ideowy się z epoki PRL, co było wielkim paradoksem historii.
Pamiętam, jak przyjechaliśmy ze śp. Józefem Szaniawskim do mieszkania Herberta na dolnym Mokotowie. Po krótkiej, kurtuazyjnej rozmowie we czworo, poeta i bohater przeszli do drugiego pokoju i tam spędzili kilkadziesiąt minut w cztery oczy. Kukliński wyszedł z stamtąd bardzo wzruszony. Nie pytałem go o szczegóły, ale z pewnością było to dla niego jedno z najważniejszych wydarzeń podczas pierwszej wizyty w Kraju po ewakuacji przez Amerykanów w listopadzie 1981 r.
Jestem wdzięczny Opatrzności, że było mi dane być świadkiem spotkania dwóch wielkich Polaków.
Jerzy Bukowski