– Wszystkim mamom chcę powiedzieć, że liczy się najbardziej dar, jakim jest dziecko, a nie czas, jaki się z dzieckiem przeżyje – mawiała Chiara Corbella Petrillo. 28-letnia Włoszka poświęciła swoje życie, by ratować synka. Wkrótce może zostać błogosławioną…
Ostatnie miesiące jej życia pokazały mi, że moja żona jest naprawdę święta. Jednak zobaczenie w kościelnym edykcie otwierającym proces beatyfikacyjny stwierdzenia „sługa Boża Chiara” przyprawiło mnie o gęsią skórę – mówi wzruszony Enrico Petrillo. Podkreśla, że po tym, jak się umiera, można poznać, jak ktoś żył. – Chiara odchodziła z uśmiechem, szczęśliwa, spełniona. Nieważne jest, ile lat ktoś przeżył, liczą się pełnia przeżytego czasu i ofiarowana w nim miłość – mówi Enrico 6 lat po śmierci swej żony. Przez ten czas próbowano zrobić z niej niewolnicę zasad moralnych. – Moja żona taka nie była – podkreśla zdecydowanie. – Ona żyła pięknie, ponieważ spotkała Jezusa, i to spotkanie przemieniło jej życie. Charyzma Chiary tkwi w jej zwyczajności i w tym, że potrafiła robić miejsce łasce Boga – dodaje Enrico. Wyznaje, że z całego świata otrzymuje świadectwa mówiące o działaniu Chiary. Jej grób na rzymskim cmentarzu Verano, gdzie spoczywa z dwojgiem dzieci, stał się celem nieustannych pielgrzymek i ciągle leżą na nim bileciki z prośbą o modlitwę. Setki dzieci przyszły na świat, ponieważ ich matki odmówiły aborcji i przyjęły często chore i niepełnosprawne maluchy. Dokonuje się wiele nawróceń. Ludzie po latach wracają do konfesjonału i zaczynają na nowo swą drogę z Bogiem. Przed śmiercią Chiara pisała w liście do synka: „Z tego niewiele co zrozumiałam (...), mogę ci jedynie powiedzieć, że miłość stanowi centrum naszego życia, ponieważ rodzimy się z aktu miłości, żyjemy, by kochać i być kochanymi, i umieramy, by poznać prawdziwą miłość Boga”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska