Ukraina musi dostać jasny sygnał, że bez „uporządkowania” spraw historycznych nie ma mowy o jej członkostwie w UE i NATO.
11.07.2018 11:45 GOSC.PL
Prezydent Petro Poroszenko ma intensywny tydzień. W poniedziałek był obecny na szczycie UE–Ukraina, dziś bierze udział w szczycie NATO. Zaczął zaś od niedzielnej wizyty w Polsce – w Sahryniu, gdzie w 1944 roku polskie oddziały AK i Batalionów Chłopskich dokonały zbrodni na ukraińskiej ludności. Historycy mówią o 200 lub nawet 800 ofiarach. Zbrodnia odwetowa lub raczej „prewencyjna” przed spodziewanym atakiem UPA – żadnym stopniu nieusprawiedliwiona – jest zbrodnią i kropka. W tym samym jednak dniu prezydent Polski klęczał i składał wieniec na zbiorowej mogile w Ołyce i w pustym polu na Wołyniu. Hołd oddany dziesiątkom tysięcy zamordowanych w sposób programowy, zaplanowany i wyjątkowo bestialski.
Polska nie może doprosić się zgody strony ukraińskiej na ekshumację ofiar tego ludobójstwa. Poroszenko w Sahryniu wzywa do pojednania i mówi o… „wielkim szacunku dla polskich ofiar tragicznych wydarzeń na Ukrainie w latach 1943-44, w tym na Wołyniu”. Skąd zatem to ciągłe blokowanie prac polskich historyków? Skąd obecność w miejscu, owszem, strasznej polskiej zbrodni na Ukraińcach, ale jednak o nieporównywalnie mniejszej skali (i nie będącej, jak na Wołyniu, zaplanowanym ludobójstwem) akurat w dniu, gdy polski prezydent oddaje hołd ofiarom, które nie mogą doczekać się godnego upamiętnienia?
Ukraina ma problem z Wołyniem – i bez załatwienia tego problemu razem z Polską nie może być mowy o wciąganiu jej do UE i do NATO. – Ukraińcom dawaliśmy przez długie lata szansę na odpowiedź, staraliśmy się problem Wołynia wyciszyć, załatwić go kompromisowo. Tylko nikt nie przewidywał, że Ukraińcy nie będą przesadnie starali się polskiej wrażliwości w żaden sposób uwzględniać. I mówiąc wprost: przyzwyczailiśmy część ukraińskich elit do tego, że nie wymagamy od Ukraińców zbyt wiele – mówił w rozmowie z GN w ubiegłym roku dr Łukasz Jasina z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
To prawda, że Ukraina jest w stanie wojny z Rosją, to prawda, że buduje dopiero swoją tożsamość i swój mit narodowy, m.in. w oparciu o postać Stepana Bandery, który większości Ukraińców kojarzy się nie z antypolonizmem, a z walką z sowietyzacją. Ale to wcale nie usprawiedliwia ukraińskich historyków i polityków, którzy mając wiedzę o Wołyniu, próbują stawiać znak równości między tamtym ludobójstwem a oczywistymi, ale jednak na dużo mniejszą skalę zbrodniami polskimi. – Ukraiński IPN dokonuje dziś gloryfikacji ruchu politycznego, na czele którego w pewnym momencie stał Bandera i który to ruch najpierw dopuszczał się ogromnych zbrodni wobec Żydów, kolaborując z Niemcami w latach 1941-
Jacek Dziedzina