Do 179 wzrosła liczba śmiertelnych ofiar ulewnych deszczy, powodzi i osunięć ziemi w zachodniej Japonii - poinformowało w środę biuro prasowe japońskiego rządu. Wielu osób jeszcze nie odnaleziono, więc bilans ten może się zmienić.
Rząd utworzył biuro kontaktowe w ośrodku zarządzania kryzysowego w kancelarii premiera Shinzo Abego, który w środę zamierza odwiedzić tereny dotknięte katastrofą. Szef rządu nakazał "priorytetowe traktowanie ratowania życia ludzkiego oraz bezzwłoczne wysyłanie zespołów ratunkowych".
Jak poinformowała rządowa Agencja Zarządzania Kryzysowego, w poszukiwaniach ludzi uwięzionych i rannych oraz w wydobywaniu zwłok uczestniczy blisko 5 tys. żołnierzy, policjantów i strażaków.
Polecenia ewakuacji wydano prawie 2 milionom ludzi, a ok. 4 milionom ewakuację zalecono. Ostrzeżenia przed ulewami i osunięciami ziemi dotyczą 19 prefektur.
Do kataklizmu doprowadziły padające od ubiegłego czwartku ulewne deszcze, które wprawdzie przestały padać, ale władze ostrzegają przed możliwymi nawałnicami i burzami. Palące słońce i temperatury powyżej 30 stopni Celsjusza budzą z kolei obawy o ataki serca wśród mieszkańców na obszarach pozbawionych dostępu do wody i elektryczności. Według agencji Reutera prądu nie ma 13 tys. odbiorców, a setki tysięcy osób zostały pozbawione bieżącej wody.
To największa katastrofa meteorologiczna w Japonii od 1982 roku.