Co teraz czeka Meksyk?

W cieniu wojny z kartelami narkotykowymi Meksykanie wybrali prezydenta i parlament. Zwycięzcą okazał się populistyczny Andres Obrador.

Meksykanie wracają z rosyjskiego mundialu w dwuznacznych nastrojach. Chociaż po raz siódmy z rzędu ich reprezentacja nie przedarła się do ćwierćfinału, to w ładnym stylu pokonała ona Niemcy i odpadła dopiero po meczu z potężną Brazylią. Podobne nastroje mieszkańcy Meksyku mogą mieć po niedzielnych wyborach. Andres Obrador wygrał w nich zdecydowanie, głosząc program mocno populistyczny, ale jednak niosący nadzieję na zmianę sytuacji w kraju. Wiele jednak zapowiedzi byłego burmistrza Meksyku budzi obawy wśród przedstawicieli biznesu i wielu zwykłych Meksykanów.

Na początku swojej kariery działacza społecznego Andres Obrador dał się poznać jako obrońca praw ludności indiańskiej. Ale prawdziwa legenda nowego prezydenta Meksyku narodziła się, kiedy był on gubernatorem stolicy kraju w latach 2000-2005. Wdrożył on wtedy szereg programów socjalnych, wspomagających m.in. samotne matki, osoby starsze i niepełnosprawnych. Jednocześnie wprowadził on wiele ulg dla przedsiębiorców, zwłaszcza w sektorze budownictwa. Mimo czarnych wizji roztaczanych przez opozycję, polityka ta nie doprowadziła bankructwa Mexico City. Udało się to głównie dzięki zdecydowanej walce z korupcją w mieście.

Zdobywszy popularność dzięki swoim rządom w stolicy, Obrador postanowił wystartować jako kandydat na prezydenta całego kraju. W jego kampanii pomogło mu też działanie meksykańskiego wymiaru sprawiedliwości, który chciał mu postawić niewielkiego kalibru zarzuty też przed rozpoczęciem kampanii. Oskarżenia mogły uniemożliwić Obradorowi kandydowanie, a proces mógłby się nie skończyć przed wyborami. Ostatecznie polityk w nich wystartował. Głosił on wtedy dosyć populistyczny i lewicowy program, a wielu przeciwników porównywało go do socjalistycznego dyktatora Wenezueli – Hugo Chaveza.

Wyniki wyborów w 2006 r. doprowadziły do poważnego kryzysu politycznego kraju. Andres Obrador przegrał o zaledwie 0,6 proc. głosów. Jednocześnie podczas procesu głosowania zanotowano cały szereg nieprawidłowości. Były gubernator stolicy wyprowadził na ulice setki tysięcy swoich zwolenników, domagających się ponownego przeliczenia głosów. Ostatecznie Federalny Trybunał Wyborczy uznał porażkę Obradora. Głową państwa został Felipe Calderon.

Nowy prezydent postanowił zaangażować w wojnę z kartelami narkotykowymi armię, nie wierząc w uczciwość policji. Od tego momentu datuje się początek zbrojnego konfliktu w Meksyku, przypominającego wojnę domową. W konflikcie z bossami narkotykowymi zginęło już prawie 200 tys. ludzi, w większości cywilnych ofiar mafijnych przestępców. Na porządku dziennym są zabójstwa dziennikarzy piszących o powiązaniach polityków z mafią. A w ostatnich wyborach ofiarami morderstw została ponad setka kandydatów.

Zwycięstwo Andresa Obradora jest w pewien sposób symboliczne. To po jego przegranej rozpoczęta została wojna z narkobiznesem. I wielu Meksykanów widzi właśnie w Obradorze osobę, która może tę wojnę zakończyć. Jednak pomysł rozwiązania problemu poprzez częściową amnestię dla przestępców, proponowany przez nowego prezydenta, jest mocno kontrowersyjny. Jednocześnie Andres Obrador jest przeciwnikiem wielkiego biznesu. A to właśnie właściciele wielkich firm zaczęli zastępować państwo w dziele zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom. Wielu przedsiębiorców zaczęło na swoich terenach organizować zbrojne oddziały broniące cywilów przed kartelami narkotykowymi.

W programie Andresa Obradora pojawia się wiele elementów, które mogą przypominać politykę rządu polskiego. Przykładem są chociażby prorodzinne programy socjalne i większa kontrola nad kluczowymi obszarami gospodarki. Polityka nowego prezydenta nie musi doprowadzić więc do zapowiadanego kryzysu. Trzeba pamiętać też, że Andres Obrador trafił na zupełnie inną sytuację polityczną niż podczas swojej pierwszej kampanii. Lewicowe rządy w Ameryce Łacińskiej doprowadziły kolejne państwa do mniejszych bądź większych kryzysów gospodarczych. Może więc Meksykanom zostanie oszczędzona lewicowa inżynieria gospodarcza.

Przed nowym prezydentem stoi wiele wyzwań. Po pierwsze, musi on rozwiązać problem narkotykowych karteli. Niezwykle ważna jest w tej kwestii rola USA, głównego celu narkotykowego handlu. Amerykanie źle patrzą na pomysły Andresa Obradora w tej kwestii. Jednocześnie, meksykańska głowa państwa może się narazić Amerykanom realizując politykę większej kontroli państwa nad przemysłem naftowym. Andres Obrador będzie musiał wkrótce stanąć naprzeciw Donalda Trumpa. A amerykański prezydent swoją agendę polityczną w dużym stopniu oparł na renegocjacji umów handlowych, m.in. z Meksykiem i na budowie muru na granicy właśnie z tym krajem.

Meksyk jest krajem kontrastów. Niektóre regiony tego kraju są niewiele biedniejsze od krajów europejskich. Innym poziomem życia bliżej jest do Afryki. Meksykanie są mocno przywiązani do wiary katolickiej, a jednocześnie przez dziesięciolecia byli rządzeni przez antyklerykalny reżim. Gospodarka Meksyku od dłuższego czasu rozwija się bardzo dynamicznie, jednocześnie wciąż miliony Meksykanów emigrują na północ. Teraz czele kraju stanął człowiek, który jest w tej chwili wielką niewiadomą. Może on doprowadzić tak do dobrego do rozwoju, jak i do kryzysu. Meksykanom, oprócz sukcesów ich reprezentacji na kolejnych już turniejach, pozostaje życzyć tego pierwszego.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bartosz Bartczak Bartosz Bartczak