Jesteśmy w samym centrum walki o władzę w UE. Walki, którą już dawno wszczęła Komisja Europejska, bezprawnie poszerzając swoje kompetencje drogą faktów dokonanych.
26.06.2018 14:53 GOSC.PL
Dziś wysłuchanie Polski na posiedzeniu Rady Unii Europejskiej – kolejny etap uruchomionej przez Komisję Europejską przeciwko naszemu krajowi procedury ze słynnego już art. 7 Traktatu. Etap, w którym rola Komisji powinna ograniczyć się już tylko do roli obserwatora – w tym momencie to kraje członkowskie, a dokładnie Rada UE, czyli ministrowie z krajów członkowskich adekwatni do przedmiotu, w tym przypadku ministrowie ds. europejskich.
Mało jednak brakowało, a również na tym etapie rola Komisji, a dokładnie jej wiceprzewodniczącego Fransa Timmermansa, byłaby o wiele większa niż przewiduje art. 7. A to za sprawą… bułgarskiej prezydencji, która ustalając szczegóły wysłuchania Polski, chciała zrobić z tego faktyczne przesłuchanie – nie tylko przez pozostałych członków, ale również kolejny raz przez samego „nadkomisarza”.
Według tych propozycji – które jeszcze w zeszłym tygodniu były przedmiotem dyskusji – Komisja miałaby nie tylko możliwość przedstawienia swoich zastrzeżeń do praworządności w Polsce, ale także możliwość komentowania wyjaśnień przedstawionych przez przedstawiciela polskiego rządu, a nawet przedstawienia podsumowania całej debaty, która odbędzie się w Radzie.
Na szczęście, dzięki sprawnej tym razem akcji polskiej dyplomacji, udało się uzyskać sprzeciw wystarczającej liczby krajów wobec tego projektu. Zgodnie z traktatem, wysłuchanie to obszar przeznaczony już wyłącznie dla Rady UE, rola Komisji na tym się kończy.
Pan Timmermans już wielokrotnie dawał do zrozumienia, że z tym skończeniem swojej roli nie zamierza się pogodzić. Jest w tym dość reprezentatywnym dla swojego gremium przedstawicielem – Komisja Europejska od lat prowadzi walkę, która ma na celu poszerzyć jej kompetencje, oczywiście z pogwałceniem traktatów. Wysłuchanie Polski, które Bruksela – przy wsparciu Bułgarii – chciała ewidentnie zamienić na przesłuchanie (był nawet pomysł, by polska delegacja… siedziała w osobnym pomieszczeniu…), to kolejny etap przeciągania liny na forum unijnym. Kiepsko się koledzy bawią w sytuacji, gdy prawdziwe problemy dosłownie rozsadzają Unię od środka.
Jacek Dziedzina