W Nepalu jest obecnie rok 2075 Bikram Sambat. Miesiące liczą do 32 dni, a wolne przypada w sobotę. – Tu dominuje hinduizm. Niedziela to zwykły dzień pracy – mówi Sujan Pandey, Nepalczyk, od lat związany z Polską.
Siedzimy na dachu „Rogu jaka” na Thamelu, dzielnicy Katmandu – stolicy Nepalu. To mekka turystów i różnej narodowości trekkerów, wyruszających stąd w Himalaje. Na horyzoncie widnieje szczyt Nagarjun, a mural w lokalu upamiętnia Pasang Lamu, pierwszą kobietę z ludu Szerpów, która zdobyła Mount Everest, ponosząc tam śmierć w kwietniu 1993 r. Jeszcze 50 lat temu na Thamelu niewiele się działo. Zmiany przyszły wraz z pokoleniem dzieci kwiatów, dla którego Nepal stał się ziemią obiecaną. Zgłodniałych duchowości przybyszów przyciągał magnetyzm Wschodu, aura buddyjskich modlitewnych młynów i woń kadzideł wypełniająca stolicę. Ten klimat czuć tutaj do dziś. Przystrojone kolorowymi chorągiewkami labirynty wąskich uliczek tętnią życiem, a setki sprzedawców lokalnych pamiątek zapraszają, oferując „najlepszą cenę”. – Wcześniej tu były pustki. Teraz to całkiem inne miasto. A NEPAL to znaczy Never Ending Peace And Love (niekończący się pokój i miłość) – żartuje Sujan, wprowadzając w kulturę kraju, architekturę i w mariaż współczesności z wciąż żywymi tu wierzeniami z barwnej hinduistycznej mitologii.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Krzysztof Błażyca