Na szlaku z Dingboche do Chukung stoi tybetański czorten. Przypomina o Polakach – bohaterach południowej ściany Lhotse. Najwybitniejszy z nich pochodził z Katowic.
Wymodlić szczyt
- Jurek opowiadał, że Makalu to była jego wymodlona góra – mówi I. Nendza. – Jeszcze na Evereście Kukuczka dogadał się ze swoim ówczesnym partnerem wspinaczkowym Wojciechem Kurtyką, że najlepiej byłoby zdobywać ośmiotysięczniki w stylu alpejskim. Nie chcieli zakładać stałych obozów, ale cały potrzebny sprzęt nosić ze sobą i biwakować tam, gdzie dojdą - tłumaczy. Wraz z Alexem McIntyrem wprowadzili ten plan w życie na Makalu. Chcieli zdobyć górę dokładnie w linii spadku tzw. diretissimą. – Przebili się przez pionowe skały i lody. Byli już właściwie w obrębie kopuły szczytowej, ale to już trwało dwa tygodnie. Przez ten czas wisieli w ścianie, a ostatniego dnia zrobili zaledwie 20 metrów, bo takie były trudności. Postanowili się wycofać. McIntyre pojechał do Anglii, a Kurtyka stwierdził, że będzie wspierał Jurka z namiotu. Kukuczka wyruszył samotnie po półtora dnia odpoczynku w bazie – mówi I. Nendza.
O czwartej nad ranem Jerzy Kukuczka ruszył w stronę szczytu. Pogoda była nie najlepsza, ale szedł cały dzień. Stwierdził, że jeśli pogoda się nie poprawi następnego dnia, to schodzi. Kiedy rano się obudził, na niebie było trochę chmur, więc postanowił dłużej pospać, skoro i tak schodzi. – Obudził się około południa, a tu „lampa”. Słońce świeciło, więc stwierdził, że nie może schodzić. O zmroku znowu postawił namiot. Wtedy już wydawało mu się, że ktoś z nim idzie. Chorągiewki oznaczające wszystkie 14 szczytów Korony Himalajów, które zdobył Jerzy Kukuczka Jan Drzymała Gotował dla dwóch, kiedy rano się budził, nie wstawał, bo wydawało mu się, że jego towarzysz jeszcze śpi. Zmagając się ze zmęczeniem, czwartego dnia samotnej wędrówki stanął na wierzchołku Makalu. Potem mówił, że w czasie tej wspinaczki odczuwał niesamowity kontakt z Opatrznością – podkreśla. I. Nendza.
Jerzy Kukuczka o szczęście w górach modlił się przed i po wspinaczce. – W górach czuł obecność Boga. Czuł, że jest blisko Niego. Zauważył nawet, że ludzie, którzy nigdy nie chodzili do kościoła, nie wierzyli w Boga, tam w górach się modlili – opowiada Cecylia Kukuczka, żona himalaisty. – W górach człowiek czuje się taki mały… Kiedy widzi ogromne Himalaje, jest taką maleńką mróweczką i myśli: „kim ja właściwie jestem na tym świecie”? Tam, kiedy jest się samemu, myśli się o Bogu i jest się bliżej Niego – dodaje.
Jan Drzymała