Gwałt przez oczy

Polacy pytani o konieczność ograniczenia swobodnego dostępu do pornografii coraz częściej odpowiadają: „Jestem za, a nawet przeciw!”

Z filmami pornograficznymi jest trochę tak, jak z muzyką disco polo: większość jej nie akceptuje, ale prawie wszyscy znają jej treść. Erotyzm, seks i pornografia stały się w ciągu ostatnich lat stałym elementem naszej egzystencji. Siadam przed telewizorem i widzę roznegliżowaną panią reklamującą farbę malarską. Jadę taksówką i w ciągu dwudziestu minut wysłuchuję dwóch reklam radiowych opowiadających o wspaniałych produktach pomagających mężczyznom w podbojach seksualnych. Czy zatem ograniczenie dostępu do pornografii w sieci cokolwiek zmieni? W ostatnich dniach zapytano o to w sondzie ulicznej mieszkańców Łodzi. Okazało się, że większość z nich uznała, iż zakaz jest najgorszym rozwiązaniem. Jak stwierdzono: „Zakazany owoc smakuje lepiej”.

Porno nasze codzienne

W dyskusjach dotyczących ograniczenia dostępu do podobnych treści wskazuje się, że największymi ofiarami erotyzacji życia są dzieci. Trudno z tą tezą polemizować. Wyniki badań wskazują, że ponad 60 proc. dzieci od 13 roku życia spotykało i spotyka regularnie w internecie treści pornograficzne. Podobne opracowania są jednak problematyczne. Okazać się może, iż skala zjawiska jest znacznie większa. Dotykamy bowiem tematu nie tylko intymnego, ale wręcz wstydliwego. Część osób nie odpowie szczerze na pytanie o oglądanie przez siebie pornografii, nawet jeśli będzie zagwarantowana anonimowość. Tutaj jednak dochodzimy do innego problemu - do tego, że dorośli z jednej strony mówią, iż pornografia powinna być ograniczana, ale w zasadzie, jeśli nie czyni ona nikomu zła, to dostęp do niej winien być zagwarantowany. Doszliśmy do ciekawego paradoksu: w imię poszanowania praw człowieka podkreśla się konieczność ochrony wolności przekazu treści, w których godność owego człowieka jest naruszana.

Droga do xxx

Opinie Polaków na temat pornografii mogą zaskakiwać. Faktycznie bowiem zwrot „jestem za, a nawet przeciw ograniczeniom” doskonale tu pasuje. Jaka jest tego przyczyna? Można dojść do wniosku, iż postawa taka wynika z bagatelizacji problemu. Porno jawi się jako coś niegroźnego. Coś powszechnego. Nadal pokutuje twierdzenie, że dobry erotyk jest wspaniałym afrodyzjakiem dla pary zmagającej się z problemami w relacjach seksualnych. Prof. Zbigniew Lew Starowicz stwierdził w jednym z ostatnich wywiadów, że kiedyś faktycznie tak było. Dzisiaj treści pornograficzne bardzo skupiają się na zachowaniach agresywnych, co może zniszczyć każdą relację.

Niestety pokolenie osób urodzonych w ostatnich dekadach PRL-u przez kilkanaście lat padało ofiarą „wtłaczania w porno”. Brzmi to dramatycznie, ale przyjrzyjmy się faktom. Kiedyś, by zobaczyć „roznegliżowaną panią”, chłopcy ustawiali się przy kioskach Ruchu, licząc, że jakiś sprzedawca w odpowiedni sposób odsłoni magazyny. Później pojawiło się więcej zakazanych gazet, które młodzi panowie podkradali nieroztropnym tatusiom. Następnie kanały telewizji kablowej zalały wręcz japońskie, animowane produkcje kierowane do dzieci. Kto nie pamięta „Kapitana Houka”, „Yattamana”, albo „Gigi, ego”. W obrazach dotyczących przygód dzielnych piłkarzy lub fascynujących bohaterów zupełnie niespodziewanie pojawiały się nieznane nam wcześniej sceny zawierające nagie postacie. Wszytko to było przedstawiane w sposób dynamiczny i komiczny. Trudno jednak nie zgodzić się z Małgorzatą Więczkowską, która od lat wskazuje, że dzięki podobnym produkcjom doszło do odwrażliwienia widza. Podobną opinię wyraziła już kilka lat temu Dorota Zawadzka. Jej zdaniem, treści jakie zawierają kierowane do młodzieży komiksy, tworzone w konwencji japońskiej mangghi, prowadzą do spłycenia wrażliwości, a także akceptacji nagości w życiu publicznym.

Czy prawo zadziała?

Oczywistym jest, że pojawienie się zakazu prowadzi do wystąpienia jeszcze większej ciekawości. Argument, mówiący, że „zakazany owoc smakuje najbardziej”, nie jest jednak w pełni trafny. Idąc bowiem tym tropem, należy anulować wszelkie prawne zakazy. Nie wolno kraść i zabijać, co zapewne dla wielu stanowi pokusę do działań niezgodnych z kodeksem karnym. Czy to jednak uzasadniałoby jego nagłą nowelizację, według której życie i własność przestałyby podlegać ochronie prawnej?
Pornografia jest w pewnym sensie „fascynującym” zagadnieniem. Przeciwko niej opowiadają się grupy osób oskarżane o naruszanie praw kobiet. Z kolei środowiska lewicowe, walczące z przemocą seksualną względem niewiast, postulują zachowanie swobodnego do niej dostępu. Wystarczy posłuchać wywiadów, jakich w ostatnich dniach udzielili Andrzej Rozenek oraz Małgorzata Niewiadomska-Cudak, obydwoje z SLD. Ich zdaniem, skoro społeczeństwo jest przeciwko zakazom, to należy zachować swobodny dostęp do „różowych treści”. Nie wiadomo, czy z ignorancji czy jakiegoś innego powodu powiela się opinie, wedle których pornografia jest nieszkodliwa. Poglądu tego można było bronić w czasach, gdy zyskanie dostępu do niej wymagało siedzenia po nocach, bo wtedy puszczano filmy dla dorosłych. Były to zachowania incydentalne. Dzisiaj natomiast kilkoma ruchami komputerowej myszki można trafić do świata brutalnego poniżenia.

Art. 72 ust. 1 polskiej Konstytucji stanowi, że „Każdy ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją.” A zatem: ŻĄDAMY!!!!

Autor jest doktorem socjologii, pedagogiem specjalnym i bioetykiem, ekspertem instytutu Ordo Iuris, prowadzi blog na stronie gosc.pl.

« 1 »

Błażej Kmieciak