Z ks. Łukaszem Skołudem MSF o wolności wyboru, półgodzinie na tlen i wierze rozmawia Barbara Gruszka-Zych.
Litanię Loretańską odmawia się jeszcze krócej.
Mądrością Kościoła są nabożeństwa majowe, bo ludzie lubią się spotkać, zaśpiewać. Od dawna ci, którzy mają daleko do kościoła, gromadzą się w maju przy kapliczkach i śpiewają Litanię Loretańską. Tak Pan Bóg przebywa wśród pokornych, o których mówi słowo Boże: „Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych”.
Panuje stereotyp, że na majowe przychodzą same babcie.
I że trzeba z musu powtarzać: „Módl się za nami”. Ale przecież nie idziemy na nie, żeby się dobrze poczuć. Niebezpieczeństwem jest to, że stale czekamy na wielkie znaki. Ktoś mnie pyta, dlaczego nic nie poczuł i nie upadł podczas modlitwy o uzdrowienie. Odpowiadam pytaniem: „Czy pan się modli, chodzi na Mszę św.?”. Przecież to jest największy dar. Ja przez dziesięć lat kapłaństwa tylko raz dostałem od Boga jakiś nadzwyczajny znak. Ale codziennie od Niego otrzymuję największy dar – wiarę! Na nabożeństwo majowe przyjdź z wiary, nie z sentymentu. Tyle różnych zaproszeń przyjmujesz, a teraz Pan Bóg zaprasza cię, żeby ci pokazać, kim On jest i kim jest dla nas Maryja.
Mówi Ksiądz o wierze. Człowiekowi też wierzymy, ale często zawodzi.
A potem przenosimy te relacje na Pana Boga i jesteśmy wobec Niego nieufni. Ale jeśli najpierw uwierzysz, to Pan Jezus pokaże ci, że jest. Jeśli będziemy się upierali, że musimy dotknąć Jego boku, to nieraz może nam się to udać dopiero z perspektywy cierpienia. Kapelani szpitalni mówią, że najwięcej nawróceń jest na łożach boleści.
Księdza wiara robi wrażenie.
Mówię tak dzisiaj, opierając się na Bogu i Matce Najświętszej. Nie wiem, co będzie za rok. Moje życie jest potwierdzeniem biblijnych słów z Jeremiasza: „Uwiodłeś mnie, Panie”. Gdyby mi ktoś dzisiaj przyniósł kilka kuponów totolotka z wygranymi szóstkami i powiedział: „Możesz za te kilkadziesiąt milionów ułożyć sobie życie – jesteś jeszcze ciągle młody, możesz założyć rodzinę, ale zrzuć sutannę”, to ja bym podarł te kupony na jego oczach. Chcę zostać przy tym, co mam, czyli obietnicy Boga: „Jestem z tobą”.
I przekazuje Ksiądz tę obietnicę innym.
A jest komu – w internetowym Różańcu na Facebooku bierze udział bardzo dużo moich uczniów. Znam domy wielu z nich i wiem, że niewielu modli się tam z rodzicami, że czasami jest alkohol i są imprezy. W niektórych nie ma nawet prądu, bo dawno go odcięli. Oni przez komórki uczestniczą w tej transmisji przy darmowym wi-fi, bo gdzieś się błąkają. Piszą mi potem, że dziękują, bo nie czuli się sami. Odpowiadam im, że to nie z powodu tego, że zgromadzili się w internecie, ale dlatego, że stanęli przy Kimś, kto ich bardzo kocha. Mówię: „Nawet jeśli nie będziesz miał internetu, to codziennie módl się. Bo z modlitwy wypływa pokój serca, który teraz czujesz”.
Przyjmują te rady?
Nie zawsze. Wielokrotnie im tłumaczyłem: „Nie pchajcie się do tego groźnego psa na smyczy, którym jest Szatan. Może was ugryźć, a wtedy będziecie cierpieć. Nie idźcie tam po to, żeby dopiero z tego miejsca odbić się do Boga. Już teraz chwyćcie się Jezusa i Maryi, a Oni bezpiecznie was poprowadzą”.