W dzisiejszych czasach jednym z pierwszych praw, o które trzeba się upominać dla dzieci, jest prawo do... bycia dzieckiem.
Dookoła słyszymy piękne hasła, dotyczące ochrony praw najmłodszych. Widzimy kolejnych, ważnych rzeczników oraz organizacje walczące o słuszne prawa dzieci. Jednocześnie dzisiaj - chyba jak nigdy w dziejach - negowane są nie tylko niektóre naturalne wręcz dziecięce interesy. Negowane jest samo dzieciństwo.
Odpowiedzmy na bardzo proste pytanie: kto to jest dziecko? Na poziomie prawa dostrzeżemy m.in. definicję zaczerpniętą z ustawy o Rzeczniku Praw Dziecka, gdzie wskazano, że jest to „istota od chwili poczęcia do osiągnięcia pełnoletniości.” Niby wszystko jasne, ale co rusz napotykamy na kolejne grupy, którym definicja ta - prawnie i biologicznie całkowicie logiczna - najzwyczajniej nie pasje. Mainstreamowe media będą upominać się o prawa zapisane w wspomnianej ustawie, jednocześnie będą głosem organizacji feministycznych walczących o prawo do nieposiadania dziecka i swobodnego dostępu do antykoncepcji. Te same osoby będą następnie walczyć o posiadanie „dziecka na zamówienie”, które powstanie w laboratorium jako realizacja marzeń rodziców korzystających z in vitro. Gdy w trakcie badań wyjdzie na jaw, że płód ma o jeden chromosom za dużo, to natychmiast znajdą się eksperci oczekujący, by przerwać ciążę, o dziecku całkowicie już zapominając.
W zasadzie termin „dziecko” dla wielu chyba się zdezaktualizował. W Polsce - zgodnie z rozporządzeniem - przez dwa lata funkcjonował swobodny (bez recepty) dostęp do tabletek ellaOne dla osób, które ukończyły 15 lat. W dokumencie tym słowo „dziecko” nie padło ani razu. Tak jakby nasze pociechy nagle dorosły i mogły bez rodziców, bez wizyty u lekarza, swobodnie zakupić pigułkę "dzień po" u aptekarza, który o wiek nie mógł ich w zasadzie zapytać. Prawo zaczyna powoli wylewać „dzieci z kąpielą”. Kilkanaście miesięcy temu rzecznicy: praw dziecka i praw obywatelskich zaczęli wręcz domagać się zmiany przepisów. Oczekiwano, by dzieci mogły same korzystać z wizyty u lekarza, zwłaszcza w momencie, gdy rozpoczęły już życie seksualne. Nikt wówczas nawet nie wspomniał o prawie dziecka do rodziny. Nikt nie zastanowił się, jak podobne pomysły legislacyjne wpłyną na relacje z rodzicami, a więc z tymi, którzy znają je najlepiej, Więcej, wspominając o współżyciu seksualnym wśród młodzieży, zaznaczano, że nie powinno ono mieć miejsca. Jednocześnie dodawano, że to coraz powszechniejsze zjawisko, które ponadto nie jest karalne. Przywoływano treść kodeksu karnego, w którym obcowanie płciowe z osobami poniżej 15 roku życia uznawane jest za pedofilię. Zapomniano jednak, że ustawa o postępowaniu w sprawach nieletnich postrzega tego typu zachowania - podejmowane także przez młodzież starszą - jako przejaw demoralizacji.
Czego zatem życzyć dzieciom w dniu ich święta? Po pierwsze, mądrych dorosłych, którzy nie będą ich wciskać w życie, które tylko udaje dojrzałość. Po drugie zaś, warto życzyć im mądrego prawa, które będzie je widzieć, będzie je wychowywać, a nie psuć.
Autor jest doktorem socjologii, pedagogiem, blogerem portalu gosc.pl, ekspertem Instytutu Ordo Iuris,
Błażej Kmieciak