Wincenty Witos dał milionom chłopów poczucie, że państwo może być także ich. Stanął na czele rządu, gdy bolszewicy podchodzili pod Warszawę.
Moment powołania na najwyższy urząd państwa opisywał z ujmującą prostotą: „Jednego dnia, który nie był ani świątecznym, ani jarmarcznym, a przez to na zgromadzenia nieodpowiednim, zostałem w domu celem orki pod łubin i wywiezienia trochę nawozu w pole. Około godziny trzeciej po południu zwrócił mi uwagę parobek zaznaczając, że jakieś auto zajechało na podwórze domu, zapewne więc do mnie. Roboty nie przerywałem wiedząc, że jak kto ma do mnie interes, to mnie na pewno znajdzie. Nie omyliłem się, gdyż za parę minut przybył na pole oficer, z miną ogromnie poważną, a upewniwszy się, że ma ze mną do czynienia, oświadczył bardzo uroczyście, że przyjeżdża od Naczelnika Państwa, Piłsudskiego, i na jego rozkaz, żeby mnie natychmiast przywiózł do Warszawy”. Gdy 24 lipca 1920 r. powołany został Rząd Ocalenia Narodowego, którego premierem został Witos, sytuacja była krytyczna. Armia Czerwona parła na Warszawę, a w Białymstoku powstał Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski, zalążek przyszłej władzy komunistycznej nad Polską. Witos nie upadł na duchu. Z ogromną energią mobilizował cały kraj do obrony. Na jego apel tysiące ochotników, głównie chłopów, zaciągnęło się do armii.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski