Popkultura robi z wielu ludzi myślących stadnie, którzy boją się wyjść poza narzucany sposób mówienia, zachowania, ubierania się.
Nie brakuje kaznodziejów, którzy ubolewają, że współczesny świat hołduje źle rozumianej wolności, indywidualizmowi, że szerzy się relatywizm, który na wszystko zezwala. A przecież są przykazania i powinności. Ale czy rzeczywiście świat, który wywiesił na sztandarach wolność jednostki i prawa człowieka, jest otwarty na różne poglądy i postawy w przestrzeni publicznej? Nic z tych rzeczy! W gruncie rzeczy liberalna lewica rozumie wolność po marksistowsku jako uświadomioną konieczność. Przy czym w dawnej komunie „uświadomieni” byli członkowie partii z I sekretarzem na czele; dzisiaj natomiast „uświadomione” są samozwańcze elity medialno--polityczne. Relatywizm to pogląd, wedle którego prawdziwość wypowiedzi można oceniać wyłącznie w kontekście systemu, w którym są one wypowiadane. Wszystko jest względne. Wydaje się, że skoro tak, to w konsekwencji wszystkie opinie miałyby prawo zaistnienia w przestrzeni publicznej. No to niech ktoś spróbuje powiedzieć we francuskiej telewizji, że aborcja jest zabiciem człowieka. Prowadzący program mu przerwie, potępi, a potem takiemu śmiałkowi zostanie wytoczony proces, bo przecież nie można używać mowy nienawiści i podważać prawa, które zezwala na aborcję. Niech ktoś w Niemczech podzieli się publicznie swoim przekonaniem, że homoseksualizm jest chorobą. Grozi mu nie tylko lincz medialny, ale także skazanie za homofobię. Popatrzmy na dzisiejszych młodych. Czy rzeczywiście są to indywidualiści, którzy potrafią myśleć samodzielnie i niekonwencjonalnie? Bo ja mam wrażenie, że popkultura robi z wielu młodych raczej ludzi myślących stadnie, którzy boją się wyjść poza narzucany sposób mówienia, zachowania, ubierania się… Tak zwany postępowy świat tylko pozornie oferuje wolność. Jest to ewentualnie „wolność” od pasa w dół, czyli wolność do wczesnego współżycia, środków antykoncepcyjnych, aborcji, pornografii. Bo od pasa w górę, czyli w sferze myślenia, postępowcy szerzą to, co wcześniej robili towarzysze radzieccy, czyli urawniłowkę do jedynie słusznych poglądów. Inne są jednak metody. Dawniej stosowano przemoc. Co okazało się na dłuższą metę nieskuteczne. Teraz mamy powolny, ale skuteczny marsz przez instytucje, co już w latach 20. ubiegłego wieku proponował komunista Gramsci. Paradoksalnie Kościół katolicki jest dziś w praktyce dużo bardziej pluralistyczny, niż ci, którzy uważają się za wolnomyślicieli. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ