Przedstawiciele skrajnych grup politycznych w PE zażądali głosowania całej izby nad przyjętym wcześniej w komisji przemysłu stanowiskiem, dotyczącym nowelizacji dyrektywy gazowej, która jest wymierzona w Nord Stream 2. To próba spowolnienia prac w tej sprawie.
"Liczę na to, że głosowanie plenarne potwierdzi mocny mandat negocjacyjny, otrzymany przeze mnie wcześniej w komisji przemysłu badań i energii" - powiedział PAP jej przewodniczący europoseł PO Jerzy Buzek.
Eurodeputowani, którzy opowiadają się za przyjęciem przepisów jak najwcześniej, liczyli na to, że wypracowane w marcu stanowisko na poziomie komisji przemysłu (mandat negocjacyjny) wystarczy do dalszych prac. Proceduralnie zostałoby ono utrzymane, chyba że swój sprzeciw zgłosiłaby grupa europosłów licząca co najmniej 10 proc. składu PE (76 eurodeputowanych). Termin na taki wniosek minął we wtorek o północy.
Jak wynika z informacji PAP ze źródeł w europarlamencie, na taki krok zdecydowały się w ostatniej chwili dwie najbardziej skrajne grupy: Zjednoczona Lewica Europejska - Nordycka Zielona Lewica oraz Europa Narodów i Wolności, której liderką w PE była Marine Le Pen. Jednak to, że tylko te dwie grupy zażądały głosowania w całym PE nie znaczy, że w innych centrowych frakcjach nie ma przeciwników przyjęcia mandatu.
Jeszcze na poziomie prac komisji przemysłu i badań zastrzeżenia zgłaszali przede wszystkim niemieccy eurodeputowani, ale też posłowie z Grecji, Bułgarii, Hiszpanii i Włoch. Socjaliści, druga największa frakcja w PE, wnioskowali o to, by odłożyć głosowanie w komisji do czasu przedstawienia oceny skutków regulacji. Zaplanowane na czwartek głosowanie całego PE będzie testem poparcia zmian przepisów.
Komisja Europejska przedstawiła projekt nowelizacji dyrektywy gazowej w listopadzie 2017 roku. Propozycja jednoznacznie wskazuje, że podmorskie części gazociągów na terytorium UE podlegają przepisom trzeciego pakietu energetycznego. Jeśli takie prawo byłoby faktycznie przyjęte, mogłoby zagrozić opłacalności projektu Nord Stream 2.
Przyjęcie przez europarlament mandatu jest konieczne do dalszych rozmów z państwami członkowskimi reprezentowanymi w Radzie UE. Prowadzone przez bułgarską prezydencję rozmowy ze stolicami w tej sprawie idą jednak powoli i nie jest pewne, czy w tym półroczu uda się przyjąć stanowisko Rady UE.