Kompletne szaleństwo. Wielotysięczne tłumy tratujących się nawzajem turystów ruszyły zobaczyć krokusy. W porannej audycji podali, że już kwitną.
09.04.2018 13:37 GOSC.PL
Byłem, widziałem. Doliny tatrzańskie przeżywały w weekend prawdziwe oblężenie. W okolicach Witowa czy Kir zaobserwować można było dłuuugie korki, mnóstwo policji i wolontariuszy oraz owczy pęd tratujących się nawzajem turystów blokujących wejścia do dolin. Wszystko przez wysyp krokusów. Ponieważ najwięcej rośnie w rejonie Doliny Chochołowskiej (przyrodnicy szacują że być może ok. 15 mln sztuk), w ubiegłym roku do doliny, by pooglądać fioletowe dywany wparowało… 70 tysięcy ludzi. Brrrr….
Dotychczasowy rekord padł na szlaku do Morskiego Oka, po którym jednego dnia wędrowało 13 tys. ludzi.
Nie wszedłem do Chochołowskiej. Widziałem krokusy na halach nieopodal. Były puściuteńkie. Nie rozumiem tego owczego pędu. Nie lubię tłoku, jak Zagłoba. Nie rozumiem odruchu tłumu, który na hasło „weekend krokusów” pędzi zakopianką, by sforsować północną ścianę Krupówek i utknąć miedzy McDonaldem a Góral Burgerem.
Na szczęście są dolinki, gdzie nie znajdziemy tłumów. Są równie pięknie usiane krokusowymi dywanami. Tyle, że o tych kwiatkach nie mówiono w porannej audycji…
Kiedyś żartowałem, że niebawem spłoszeni maturzyści usłyszą na egzaminie pytanie: „Wyjaśnij, co miał na myśli poeta Jerzy Liebert pisząc: «W dolinach górskie jeziora śpią. W spowitych sennie ciszą i mgłą». Dziś słowo „Murowaniec” kojarzy się już nie tylko z kultowym, kamiennym schroniskiem, ale coraz z częściej z murowanymi tłumami, ustawiającymi się po szarlotkę, a zwrot „kolejka na Kasprowy” nabiera baaaaardzo dosłownego znaczenia. Przepraszam, kto z państwa ostatni na Orlą Perć?
Marcin Jakimowicz