Czasami w dyskusji o zakazie aborcji pada argument, by najpierw zapewnić godne warunki tym już urodzonym. I chociaż troska o życie człowieka urodzonego jest naturalną konsekwencją postawy pro life, to takie stawianie sprawy jest bardzo niebezpieczne.
W czasie, gdy w sejmie procedowany jest obywatelski projekt, wedle którego miałaby być zakazana aborcja chorych dzieci, w kraju trwa społeczna debata na temat ochrony życia. Również w środowiskach katolickich pojawiają się pytania, czy walcząc o prawo do życia nienarodzonych, zrobiliśmy wszystko, by wszystkim dzieciom już urodzonym zapewnić godne życie. To pytanie - choć na pierwszy rzut oka wydaje się uprawnione, w gruncie rzeczy kryje w sobie pułapkę. Dlaczego?
Troska o jakość życia, o zapewnienie możliwie dobrych warunków życia powinna być naturalną konsekwencją postawy sprzeciwu wobec aborcji. Szczególnie troska o pomoc osobom dotkniętym jakimś rodzajem choroby czy niepełnosprawności. Postawa pro life w gruncie rzeczy powinna się charakteryzować spojrzeniem całościowym - jeśli zależy mi na tym, by każdy poczęty człowiek miał zagwarantowane prawo do życia, to naturalnie nie może mi być obojętne cierpienie człowieka już urodzonego. Miłość chce życia dla drugiego człowieka. Miłość nie jest obojętna na cierpienie. I jest prawdą, że tak, jak wiele mamy do zrobienia w sprawie zakazu aborcji, tak samo wiele jeszcze pracy należy wykonać, by osoby chore i niepełnosprawne (tak dzieci jak i dorośli) oraz ich opiekunowie mieli zagwarantowaną realną pomoc ze strony państwa i społeczeństwa.
Ale przytoczone w pierwszym akapicie pytanie kryje w sobie niebezpieczną pułapkę. Niebezpieczną, bo - kiedy zostanie wyrwane z kontekstu ciągłości postawy pro life - uzależnia prawo do życia od jakiegoś poziomu warunków życia. Co więcej, może sugerować, że godność życia jest zależna od tych warunków. A tak nie jest. Życie ma wartość samą w sobie, człowiek biedny i chory ma taką samą godność jak bogaty i zdrowy. Niegodne mogą być warunki życia, ale nie samo życie.
O ile troska o tworzenie godnych warunków życia powinna w sposób naturalny wypływać z postawy pro life, o tyle już uzależnianie prawa do życia od tego, czy zapewniliśmy wystarczające warunki, jest niebezpieczną grą cudzym życiem. Bo trzeba by zadać odwrotne pytanie: jakie warunki są wystarczająco godne, by móc wreszcie zagwarantować prawo do życia? I zawsze znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że jeszcze nie takie. W ostateczności taka optyka prowadzi wprost do umniejszenia wartości życia osoby chorej, bo - nie oszukujmy się - nie jesteśmy w stanie całkowicie wyeliminować cierpienia z życia człowieka. A choroba przyjdzie w końcu kiedyś na każdego, kto dziś jest zdrowy.
Wojciech Teister