Kard. Karl Lehmann w swoim „duchowym testamencie” ostrzega przed zeświecczeniem Kościoła. „Wszyscy, zwłaszcza w okresie po 1945 roku, zakopaliśmy się głęboko w świat i życie doczesne i trzymamy się tego kurczowo; dotyczy to również Kościoła” - napisał kard. Lehmann w dokumencie ujawnionym 21 marca, w dniu jego pogrzebu w niemieckiej Moguncji.
„Ale dotyczy to również i mnie. Proszę Boga i ludzi o wybaczenie”, dodał i przypomniał, że „odnowa” musi „wyjść z głębokiej wiary, nadziei miłości”. Duchowy testament kard. Lehmanna nosi datę 15 marca 2009, a więc sprzed dziewięciu laty.
Były biskup Moguncji ostrzega ponadto przed bezwzględnym dążeniem do władzy. Jak wspominał, co pewien czas uświadamiał sobie „jak władza może być groźna i jak korzystają z niej ludzie”. Przyznał też, że z dwóch powodów „cierpiał co pewien czas i coraz bardziej, a mianowicie, że nasza Ziemia i w znacznym stopniu nasze życie są pod wieloma względami cudowne, piękne i fascynujące, ale też głęboko ambiwalentne, niszczycielskie i okrutne”. “Brutalny sposób myślenia i bezwzględne dążenie do władzy są według mnie najbardziej wyrazistymi formami wyrazu niewiary oraz grzechu” - napisał.
Kard. Lehmann napisał też, że z przyjemnością przez ponad 20 lat pełnił funkcję przewodniczącego Konferencji Biskupów Niemieckich. „Zawsze zależało mi na jedności wiary w różnorodności naszego życia, bez klapek na oczach i bez uniformizmu” - czytamy w testamencie.
“Teologia i Kościół były wyznacznikiem mego życia. Gdybym miał wybierać jeszcze raz, wybrałbym to samo!” - stwierdził kard. Lehmann. Podziękował “Bogu za wszystkie dary, zwłaszcza za ludzi, którymi mnie obdarował, zwłaszcza moich rodziców, nauczycieli i moje strony ojczyste”. Swój duchowy testament spisany w 2009 roku zakończył słowami: „Wybierzcie dobrego następcę! Módlcie się za mnie. Do zobaczenia!”. W rzeczywistości kard. Lehmann mógł jeszcze sam wyświęcić swego następcę. 27 sierpnia 2017 udzielił sakry biskupiej nowemu pasterzowi diecezji Moguncji Peterowi Kohlgrafowi. Było to ostatnie publiczne wystąpienie „naszego Karla”, jak mówili o kardynale Lehmannie mieszkańcy.