Przychylność ludu bywa kapryśna, szczególnie jeśli znajdą się manipulatorzy, którzy potrafią pokierować zbiorowymi emocjami.
Wpierwszą rocznicę pontyfikatu Franciszka zorganizowaliśmy na Uniwersytecie Gregoriańskim sympozjum na temat teologii ludu (teología del pueblo), którą inspiruje się obecny papież. Wzięli w nim udział dwaj przedstawiciele tego kierunku teologicznego myślenia: Juan Carlos Scannone, jezuita, i ks. Carlos Maria Galli. Obydwaj z Argentyny. Teologia ludu stawia w centrum refleksji doświadczenie i zmysł wiary ludu – to, co można nazwać zbiorową mądrością wspólnoty wiernych. Prelegenci powtarzali na wszystkie możliwe sposoby „lud”, „z ludem”, „ludowi” itd. Kiedy przyszedł czas na pytania z sali, pewien student wstał i stwierdził, że on nie rozumie, co właściwie oznacza słowo „lud” i czym jest owa „mądrość ludu”, i czy chodzi o lud, który wykrzykiwał „Hosanna!”, czy też o lud, który wołał „Ukrzyżuj Go!”. Niektórzy uznali wypowiedź studenta za trochę niegrzeczną, by nie powiedzieć bezczelną. Niemniej sala zareagowała śmiechem. Odpowiedzi prelegentów nie pamiętam. Mówi się, że pańska łaska na pstrym koniu jeździ. Ale także przychylność ludu bywa kapryśna, szczególnie jeśli znajdą się manipulatorzy, którzy potrafią pokierować zbiorowymi emocjami. Bywa też i tak, że ci, którym słowo „lud” nie schodzi z ust, prędzej czy później czynią się jedynymi wyrazicielami tzw. woli ludu i biada ludowi, jeśli nie okaże należytej wdzięczności takim wyrazicielom. Znamy to z historii komunizmu, który – jakżeby inaczej – robił wszystko, by ludy całego świata wyzwolić… Tu i ówdzie robi to nadal, tyle że w naszej części świata przepoczwarzył się w marksizm kulturowy. Na liturgię Niedzieli Palmowej można spojrzeć z punktu widzenia właśnie ludu i jego przywódców. Liturgia zaczyna się od procesji z palmami. W Ewangelii czytamy, że lud wiwatował: „Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie”. Ale niedługo potem klimat liturgii zmienia się radykalnie. Proklamowana jest Ewangelia o Męce Pańskiej. Lud chce uwolnienia Barabasza, a domaga się ukrzyżowania Jezusa. Można przypuszczać, że niektórzy z tych, którzy radośnie witali Chrystusa, potem wrzeszczeli, by został skazany na śmierć. Również w dzisiejszych czasach nie brak ludzi, którzy od – wydawałoby się – żarliwej wiary katolickiej przechodzą na pozycje wrogie nauce Kościoła. Ważniejsze jest jednak to, że możliwy jest także ruch odwrotny: od „Ukrzyżuj!” do „Hosanna!”. Od grzechu do pełnienia woli Bożej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ