Solidarność Polski i Węgier jest źródłem siły; jeśli Polska jest silna, Węgry nie zginą, a jeśli Węgry są silne, mogą pomóc polskim przyjaciołom - oświadczył premier Węgier Viktor Orban w czwartek podczas obchodów święta narodowego swego kraju.
Orban ostrzegł też, że zbliżające się wybory parlamentarne 8 kwietnia mogą przesądzić o przyszłości Węgier na całe dziesięciolecia.
Premier przemawiał przed tysiącami zgromadzonych przed parlamentem w Budapeszcie uczestników Marszu Pokoju, zorganizowanego przez prorządowe Forum Jedności Społecznej (COeF), na którym obecna była też duża grupa Polaków.
"Pozdrawiam uczestników Marszu Pokoju, a ze szczególnym szacunkiem pozdrawiam naszych polskich przyjaciół. Nasza więź jest czymś naturalnym, a nasza solidarność jest źródłem siły" - powiedział Orban.
"Jeśli Polska jest silna, to Węgry nie mogą zginąć, jeśli my jesteśmy silni, możemy pomóc naszym polskim przyjaciołom. Dlatego Marsz Pokoju jest dziś nie tylko poparciem sprawy ojczyzny, ale też poparciem Polski. Szacunek dla Polski, szacunek dla Węgier!" - powiedział.
Orban podkreślił, że stawką wyborów parlamentarnych na Węgrzech jest przyszłość kraju. "Za niecałe cztery tygodnie znów zdecydujemy w wyborach o losie Węgier. Stawką tych wyborów nie są jednak następne cztery lata" - oświadczył, wyrażając przekonanie, że mogą one zdecydować o losie kraju na całe dziesięciolecia.
Premier ostrzegł, że Węgrom chcą odebrać ich kraj. "Chcą, abyśmy na przestrzeni kilku dekad dobrowolnie oddali nasz kraj obcym, przybywającym z innych kontynentów, którzy nie mówią naszym językiem, nie szanują naszej kultury, naszych praw i sposobu życia (...)" - oznajmił.
Ocenił, że Europa, a w niej Węgry, dotarły do punktu zwrotnego. "Jeszcze nigdy napięcie pomiędzy siłami narodowymi a globalnymi nie było tak wyraźne i tak silne" - stwierdził.
"Po jednej stronie jesteśmy my, nastawione narodowo miliony, a po drugiej stronie kosmopolityczne elity. Po jednej stronie stoimy my, wierzący w państwa narodowe, w obronę granic, w wartość rodziny i pracy. Naprzeciw nas stoją ci, którzy pragną społeczeństwa otwartego, świata bez granic i narodów, nowych rodzajów rodziny, zdewaluowanej pracy i taniego robotnika, którymi rządzi nieprzejrzysta i niemożliwa do rozliczenia rzesza biurokratów" - oznajmił.
Według Orbana w wyborach koalicja rządząca musi pokonać nie "żądne krwi opozycyjne partyjki", lecz zorganizowaną międzynarodową sieć - "media utrzymywane przez zagraniczne koncerny i krajowych oligarchów, zawodowych działaczy na wynajem, wichrzycielskich organizatorów protestów, siatkę organizacji pozarządowych finansowanych przez międzynarodowych spekulantów, których łączy nazwisko George'a Sorosa". Soros, amerykański finansista węgierskiego pochodzenia, jest od kilku lat ostro atakowany przez władze w Budapeszcie, które zarzucają mu chęć sprowadzenia do Europy milionów imigrantów.
Ostrzegł, że w każdym okręgu wyborczym z kandydatami partii rządzących będą konkurować "kandydaci Sorosa". "Europa już teraz stoi w obliczu inwazji. Jeśli na to pozwolimy, w ciągu następnych 10-20 lat dziesiątki milionów ruszą do Europy z Afryki i Bliskiego Wschodu. Bruksela nie obroni Europy" - ocenił.
Zaapelował w związku z tym do młodych o udział w wyborach. "Ojczyzna was teraz potrzebuje. Chodźcie i walczcie razem z nami, aby ojczyzna jeszcze istniała, gdy wy będziecie jej potrzebować" - powiedział.
Sondaże przedwyborcze dają rządzącej koalicji konserwatywnego Fideszu Orbana i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP) ogromną przewagę nad rywalami.
Według opublikowanego w środę badania ośrodka Median na Fidesz-KDNP chce głosować 39 proc. ankietowanych, poparcie dla skrajnie prawicowego niegdyś, a obecnie bardziej centrowego w swej retoryce Jobbiku wynosi 12 proc., dla lewicowej koalicji Węgierskiej Partii Socjalistycznej i partii Dialog 9 proc., dla partii Polityka Może Być Inna 6 proc., a dla Koalicji Demokratycznej byłego premiera Ferenca Gyurcsanya 4 proc. 27 proc. respondentów jest niezdecydowanych.