Witold Skupień (KS Obidowiec Obidowa), który zajął piąte miejsce w biegu narciarskim na 20 km w igrzyskach paraolimpoijskich w Pjongczangu przyznał, że czuje spory niedosyt. "Była szansa na medal, ale przegrałem z pogodą i zbyt płaską trasą" - ocenił.
Bezkonkurencyjny okazał się Ukrainiec Ihor Reptiuk, który 20 km pokonał w 44.52 z przewagą ponad dwóch minut nad drugim na mecie Francuzem Benjaminem Davietem. Skupień stracił do zwycięzcy 4.44.
"Jest we mnie spory niedosyt, choć mam świadomość, że dałem z siebie wszystko. Była szansa na medal. Ihor był poza zasięgiem, ale z Francuzem i trzecim w stawce Norwegiem wygrywałem już w zawodach Pucharu Świata" - powiedział mieszkający w Kluszkowcach reprezentant Polski, który w czerwcu skończy 29 lat.
Skupień opowiadał, że pierwszą rundę biegło mu się świetnie dzięki zmrożonym warunkom na trasie, ale później słońce zaczęło rozpuszczać śnieg. Robiła się kasza, w której trudniej mu było biec bez kijków. W wyniku porażenia prądem elektrycznym w 2001 roku zawodnik nie ma przedramion.
"Gdyby było zimniej, walczyłbym do końca. Ale inna sprawa, że trasa była dla mnie za płaska. Wiadomo, że z taką niepełnosprawnością jak moja nie ma szans na płaskim terenie, gdzie pomaga odpychanie kijami lub choć jednym. Idealne są ostre podbiegi i szybkie zjazdy. A tu miałem do przebiegnięcia dwa stadiony, biegowy i biathlonowy, oba płaściutkie" - tłumaczył.
Co prawda zawodnicy posiadają tzw. handicapy, (realny czas przeliczany jest przez procentowy współczynnik niepełnosprawności, im większa tym większy bonus), ale - na co zwrócił uwagę Skupień - w porównaniu do dawnych lat zostały one zmniejszone.
"Już wiem, że za rok jeszcze bardziej dostanę pod tym względem w tyłek. Gdyby liczyć tylko moją kategorię, to wygrałem dziś bardzo wyraźnie ze wszystkimi bez kijów. Cóż, tak to jest poukładane i nic na to nie poradzę. Tak jest lepiej dla widzów, bo startuje nas więcej" - mówił wicemistrz świata w sprincie stylem dowolnym.
Skupień serdecznie pogratulował zwycięzcy, który jest jego dobrym kolegą. "Nazywamy Ihora +Diabłem+, bo ma w sobie szatańską moc. Jest piekielnie mocny, biega jak maszyna. Ukraińcy mają bardzo silną grupę, ze 40 zawodników. Trenują razem z pełnosprawnymi na zgrupowaniach we Włoszech, więc ma się od kogo uczyć. Bardzo mu zazdroszczę, ale w pozytywnym znaczeniu. Jest dla mnie wzorem" - wyjawił.
Teraz przed Skupieniem start w sprincie, na który szczególnie się nie nastawia i na 10 km techniką klasyczną, gdzie zamierza powalczyć.
"Niestety, trasa sprintu została przez organizatorów bardzo spłaszczona w porównaniu do tej sprzed roku. Mało mnie szlag nie trafił jak to odkryłem, ale co zrobić. Na dychę klasykiem mam zamiar powalczyć. Zaczynamy o dziesiątej rano, ale nawet jak się ociepli nie będzie mi to aż tak bardzo przeszkadzać" - zaznaczył zawodnik Klubu Sportowego Obidowiec Obidowa.
Igrzyska paraolimpijskie potrwają do 18 marca. W 80 konkurencjach rywalizować będzie 567 zawodników z 49 krajów, w tym ośmioosobowa reprezentacja Polski. Piąte miejsce Skupienia jest jak na razie największym osiągnięciem ekipy.(PAP)
kali/ cegl/
Igor Sikorski startujący na monoski zajął 10. miejsce w supergigancie w pozycji siedzącej w igrzyskach paraolimpijskich w Pjongczangu. W tej samej konkurencji w grupie zawodników niewidomych i niedowidzących Maciej Krężel z przewodniczką Anną Ogarzyńską był 12.
Rozgrywane w wiosennej pogodzie, przy temperaturze plus pięć stopni, w alpejskim centrum Jeongseon zawody były niezwykle wyrównane, a o lokatach decydowały niewielkie różnice. Sensacyjnie zwyciężył Kanadyjczyk Kurt Oatway, który o 1,06 był szybszy od absolutnego faworyta, mieszkającego na Alasce Amerykanina Andrew Kurki.
Sikorski (Start Bielsko-Biała) miał tylko 2,58 straty do złotego medalisty, za co bardzo go chwalił prezes Polskiego Związku Paraolimpijskiego Łukasz Szeliga, trzykrotny uczestnik igrzysk w narciarstwie alpejskim.
"Igor pojechał rewelacyjnie, zwłaszcza na początku. Gdyby nie dwa błędy na trasie, przez które stracił odrobinę szybkość, może nawet byłoby podium" - ocenił, przybijając zawodnikowi żółwika, który powiedział:
"Jechało mi się całkiem nieźle, jednak rzeczywiście spóźniłem parę skrętów i stąd ta strata. Ale wstydu nie ma. Potrenuję konkurencje szybkościowe, to będę jeszcze lepszy. Teraz koncentruję się na slalomach - gigancie i kombinacji, w których z racji treningów najlepiej się czuję".
Krężel przyznał, że również popełnił błąd na płaskim odcinku trasy, wytracił prędkość i nie był już w stanie tego nadrobić.
"Czekają nas jeszcze konkurencje techniczne, w których czujemy się o wiele pewniej, trenujemy je znacznie intensywniej, więc powinno być lepiej" - uważa Ogarzyńska, jeżdżąca wspólnie z zawodnikiem już dziesiąty rok.
Kamil Rosiek (WSSiRN Start Katowice) po trudnym biegu narciarskim na 15 km uplasował się na 21. miejscu. Mocno grzejące słońce sprawiło, że warunki zmieniały się z minuty na minutę. Śnieg stawał się coraz bardziej miękki. Nie pomogło nawet doświadczenie czterokrotnego uczestnika igrzysk paraolimpijskich.
"Czułem, że mi narty zwalniają, nie nabierają prędkości. To spowodowało, że zmęczenie coraz bardziej się nakładało" - wyjawił chorąży polskiej reprezentacji, który ma jeszcze przed sobą starty w pięciu konkurencjach.
Serwismen Daniel Iwanowski podkreślił, że z doborem nart przy tak zmiennych warunkach pogodowych nie jest łatwo. "Czekaliśmy do ostatniej chwili z tym, żeby wybrać jak najlepszą opcję, żeby te narty jak najszybciej jechały. Podobnie z doborem struktur, by jak najlepiej odprowadzały wodę. Im zawodnik jest bliżej mety, im ma mniej sił, tym ciężej mu się biegnie. Przy słońcu śnieg zmieniał się z minuty na minutę i trasa zaczynała... płynąć".
W poniedziałek z biało-czerwonej ekipy rywalizować będą w narciarskich biegach: Iweta Faron (KS Obidowiec Obidowa) i jej klubowy kolega Witold Skupień oraz Piotr Garbowski (Przemyski Klub Podkarpacie) i Łukasz Kubica (Start Bielsko-Biała).