Tu i ówdzie pojawiają się głosy, że zakończona właśnie ekspedycja na K2 to były pieniądze wyrzucone w błoto. Otóż nie. Powody są co najmniej dwa.
06.03.2018 11:01 GOSC.PL
W poniedziałek Krzysztof Wielicki w porozumieniu z pozostałymi uczestnikami wyprawy podjął decyzję o zakończeniu zimowego oblężenia ostatniego niezdobytego o tej porze roku ośmiotysięcznika. Już teraz tu i ówdzie pojawiają się komentarze, że w związku z nieosiągnięciem szczytu, wyprawa na K2 to były duże pieniądze wyrzucone w błoto i nie warto było jechać. Bzdura. Są co najmniej dwa ważne powody, dla których ta ekspedycja miała sens.
Po pierwsze, gdyby nie było wyprawy na K2, nikt nie mógłby uratować Elisabeth Revol na Nanga Parbat. Do sukcesu akcji ratunkowej konieczne były dwa czynniki - szybkie podjęcie działań i dyspozycyjność zaaklimatyzowanych wspinaczy. W tym czasie tylko uczestnicy polskiej wyprawy byli w stanie tak szybko wyruszyć po Francuzkę. Oczywiście można spierać się o to, czy Mackiewicz i Revol byli przygotowani i czy sami na siebie nie ściągnęli kłopotów. Ale to jest drugorzędne. Były możliwości, by ratować życie człowieka i osoby gotowe to zrobić - własnie dzięki obecności polskiej wyprawy pod K2.
Jaki jest drugi powód, dla którego warto było zorganizować zimową ekspedycję? Podjęto próbę eksploracji niezdobytej dotąd w warunkach zimowych góry. Nie zakończoną sukcesem w postaci zdobycia szczytu, ale jednak. I chociaż tego nie da się przeliczyć na dolary ani nawet złotówki, to właśnie dążenie do przekraczania granic dotąd uznanych za niemożliwe do przekroczenia jest od tysięcy lat motorem napędzającym rozwój ludzkości. Nie ma chyba nic głupszego niż próba blokowania takich dążeń. Zadowolenie się bylejakością i średniactwem, przysłowiową "ciepłą wodą w kranie" - jest w długoterminowej perspektywie zabójcze. Można i trzeba takie eksploracyjne dążenia racjonalizować (poprzez dobre przygotowanie, minimalizowanie niebezpieczeństwa, poprzez indywidualne rozeznawanie udziału w takich przedsięwzięciach, choćby z perspektywy relacji życia rodzinnego). Ale nie powinno się blokować chęci eksploracji. Bo - paradoksalnie - choć nie wszyscy mamy w sobie żyłkę odkrywcy, to większość z nas korzysta z owoców różnego rodzaju odkryć i obserwacji. A wiele z nich dokonano przypadkiem, dlatego nie można wykluczyć, że wyprawa na K2 nie mogła wnieść niczego nowego dla wspólnego dobra. Fani frytek mogą się nimi zajadać, bo ktoś wpadł na szalony pomysł, by płynąć do Indii drogą na Zachód i przypadkiem dotarł do Ameryki, skąd sprowadzono do Europy ziemniaki.
Z mojej strony wielkie dzięki dla Krzysztofa Wielickiego i reszty zespołu - spod K2 i w Polsce, za podjęcie próby zdobycia niezdobytej.
Wojciech Teister