Niezidentyfikowani sprawcy zabili siedem osób i ranili 50 w piątkowym ataku na kwaterę główną burkińskiej armii oraz ambasadę Francji w Wagadugu, stolicy Burkiny Faso - powiedział w państwowej telewizji rzecznik rządu tego afrykańskiego kraju Remi Dandjinou.
Jak przekazał Dandjinou, wśród ofiar śmiertelnych jest dwóch żandarmów, którzy chronili francuską ambasadę w stolicy Burkiny Faso.
Poinformował również, że czterech napastników zostało zabitych. Dodał, że nie jest jasne, ilu w sumie było sprawców, oraz że możliwe, iż niektórym udało się uciec.
Rząd Burkiny Faso w oświadczeniu potwierdził, że celem zamachu była ambasada Francji i siedziba armii; wcześniej pojawiały się doniesienia o ataku również w Instytucie Francuskim w Wagadugu i okolicy kancelarii burkińskiego premiera.
Z kolei szef policji Jean Bosco Kienou podał, że możliwe, iż sprawcami są islamscy ekstremiści.
Na profilu na Facebooku serwisu informacyjnego Burkina24 napisano, że w mieście słychać było strzały, po czym gęsty dym zaczął wydobywać się z budynku kwatery głównej wojska. Z kolei agencja EFE informowała, że grupa napastników dokonała ataku, wywołując kilka pożarów oraz że doszło do starć z siłami bezpieczeństwa.
W państwowej telewizji RTB mówiono natomiast o "dużym pożarze we francuskiej ambasadzie" oraz że napastnicy "otworzyli ogień w kierunku żandarmów". Podano również, że pracownicy telewizji, której biuro znajduje się nieopodal francuskiej ambasady, widzieli pięć uzbrojonych osób wychodzących z furgonetki i krzyczących "Allahu Akbar" (Bóg jest wielki). Według relacji pracowników RTB napastnicy ci zaczęli potem strzelać i podpalili samochód.
Jak podaje AFP, powołując się na przedstawicieli Pałacu Elizejskiego, prezydent Emmanuel Macron jest "na bieżąco informowany przez swoją ekipę o rozwoju sytuacji". Z kolei źródło z otoczenia szefa MSZ Francji Jean-Yves'a Le Driana zapewniło, że sytuacja we francuskich placówkach dyplomatycznych jest pod kontrolą.