Pomiędzy dwiema skrajnościami zawsze musi istnieć jakiś złoty środek. Taki po prostu twardy grunt pod nogami, na którym człowiek spotyka się z drugim człowiekiem. I z Panem Bogiem.
Ironia i dystans o wiele bardziej pasują do stereotypu współczesnego człowieka niż patos. Taki mamy klimat. Więc i przekrwione oczy Matki Bożej zalanej łzami nad cierpiącym Synem mogą się w ten klimat nie wpisać. Tak samo jak wydają się nie wpisywać pasyjne nabożeństwa odprawiane w większości polskich kościołów w okresie Wielkiego Postu. „Gorzkie żale” spełniają funkcję budowania wspólnoty, jednoczenia ludzi, która właściwa jest literaturze w ogóle. Co więcej – jak twierdzi Szymon Babuchowski („Żal na całego”, ss. 28–29) jest to jednoczenie się ludzi w głębokiej tęsknocie za tym, by całym sobą zaangażować się w przeżywanie męki Chrystusa. Eskalacja uczuć? Żal duszę ściska, serce boleść czuje? Czy raczej: myślę, że powinienem się nawrócić? Bez wątpienia i jedno, i drugie. Bo człowiek ma nie tylko rozum i nie tylko serce. I jeśli sztuka faktycznie „zasadza się na poszukiwaniu”, jak o tym mówi Krzysztof Zanussi w wywiadzie udzielonym Barbarze Gruszce-Zych (ss. 24–26), to przecież wiara posługuje się dokładnie tymi samymi metodami. Miłość również.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.