Nowela ustawy o IPN, wprowadzająca kary za pomawianie narodu polskiego za zbrodnie z czasów wojny, choć wypływa z dobrych intencji, jest nieprecyzyjna i może być postrzegana za groźną dla wolności słowa i swobody badań naukowych - mówi PAP historyk Sławomir Cenckiewicz.
Pełny wywiad z dr hab. Sławomirem Cenckiewiczem - wiceprzewodniczącym Kolegium IPN - znajduje się w serwisie Polskiej Agencji Prasowej.
W rozmowie z PAP Sławomir Cenckiewicz podkreślił, że jest "niezwykle sceptycznie" nastawiony do nowelizacji ustawy o IPN. "Siłą państwa w walce o pamięć powinna być umiejętnie prowadzona polityka pamięci i obrony dobrego imienia, a nie odwoływanie się do paragrafów i karnych przepisów" - powiedział.
"W sytuacji kompletnej katastrofy związanej z naszym wizerunkiem i wieloletnimi zaniedbaniami, uciekanie się do przemocy kodeksowej może być uznane za objaw słabości państwa polskiego" - mówił badacz.
Dodał też, że wykonalność nowych przepisów ustawy o IPN w stosunku do obywateli obcych państw jest równa zeru. "Przecież żaden z krajów, w których pisze się kłamstwa o Polsce i +polskich obozach śmierci+ nie zgodzi się z naszym punktem widzenia (formalnie jako sprzecznym z ich porządkiem prawnym) i odrzuci ewentualny wniosek ekstradycyjny" - powiedział wiceszef Kolegium IPN.
"Uciekanie się do takich regulacji, w dodatku w tak nieprzejrzysty sposób opisanych, jest drogą do nikąd. Nie wiem bowiem, kto i na jakich zasadach będzie ustalał, czy jakiś dziennikarz w Argentynie napisał coś w zgodzie z faktami, czy z pogwałceniem faktów? Rozumiem, że te kwestie rozstrzygał będzie prokurator za pomocą biegłych historyków, których warsztat i poglądy zakwestionują za chwilę inni historycy" - tłumaczył.
"Warto się zastanowić, czy państwo, które nie było w stanie ukarać własnych obywateli Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka i przeszukać za życia ich domostw, czy pociągnąć do odpowiedzialności karnej celebryty wkładającego narodową flagę w odchody na wizji, będzie w stanie zrealizować tak wyśrubowane przepisy ustawowe w stosunku do obywateli takich państw jak Stany Zjednoczone, Izrael, Francja czy Rosja?" - pytał badacz.
"Prywatnie moją opinię potwierdzają wszyscy - historycy, politycy, urzędnicy a zwłaszcza prokuratorzy IPN! Zresztą zapisy noweli powstały faktycznie poza IPN" - podkreślił.
Historyk skrytykował też zapisy dotyczące zbrodni ukraińskich nacjonalistów. "Urastają one do miana nowej kategorii zbrodni popełnionych w dodatku w okresie 1925-1950. Żaden z historyków, których pytałem nie wie o co w tej chronologii chodzi!" - zaznaczył Cenckiewicz.
W rozmowie z PAP przypomniał też o działaniach wymiaru sprawiedliwości przy publikacji książki "SB a Lech Wałęsa" z 2008 r., która potwierdziła w sposób dowodowy (poprzez m.in. odpisy donosów, ewidencji i opinii), że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa.
"Po publikacji książki +SB a Lech Wałęsa+ z inicjatywy szefa ABW i Prokuratora Krajowego toczyło się śledztwo, a premier Tusk, marszałkowie Sejmu i Senatu i wielu polityków mówili publicznie, że są takie postaci w historii o których pewnych rzeczy pisać nie wolno, bo to naraża Polskę na złą opinię w świecie. Wówczas to prokurator ustalał fakty i analizował czy miałem prawo napisać o Wałęsie to czy tamto. Ja dziękuję za taką wolność słowa!" - zaznaczył.