To tu ma trafić „Zbawiciel świata” Leonarda da Vinci, najdrożej sprzedany obraz w historii. Odwiedziliśmy Luwr w Abu Zabi, stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Słońce mocno praży w plecy, choć to przecież środek zimy. Nie chcę wiedzieć, co tu się dzieje latem, kiedy temperatura osiąga nawet 50 stopni. Jesteśmy w Abu Zabi, na wyspie Saadiyat, co znaczy tyle co „wyspa szczęścia”. Nazwa na razie trochę na wyrost, bo centrum miasta, wwiercającego się w niebo coraz bardziej wymyślnymi kształtami wieżowców, urywa się chwilę wcześniej, na brzegu wyspy Abu Zabi. Natomiast na Saadiyat jest jeszcze dużo pustej przestrzeni, która dopiero zaczyna być zagospodarowywana. Ma tu powstać supernowoczesna dzielnica kulturalna z ośmioma muzeami, która wydobędzie Abu Zabi z cienia innego miasta Emiratów, olśniewającego przepychem i architekturą wystrzeloną w kosmos – Dubaju. W nowej dzielnicy znajdzie się m.in. filia nowojorskiego Muzeum Guggenheima, Muzeum Narodowe im. Szejka Zaida i Muzeum Morskie, ukazujące historię Zatoki Perskiej. Ale na razie na Saadiyat jest tylko… Luwr. Bagatela! Za samo wykorzystanie nazwy francuskiego muzeum Emiraty zapłaciły 525 milionów dolarów. Użyczenie ekspertów kosztowało kolejnych 750 milionów, a wypożyczenie dzieł sztuki – 500 milionów. Czy nowo otwarta placówka warta była takich pieniędzy? Aby się przekonać, zajrzyjmy do środka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski