Skąd czerpią swą wiedzę ci, co z taką butą albo niefrasobliwością mówią o Polakach jako „narodzie sprawców”?
07.02.2018 13:09 GOSC.PL
Mentorzy „pedagogiki wstydu” dostali ostatnio wiatru w żagle i dalejże pouczać nas o naszej antysemickiej podłości. Nikt nie przedstawił wiarygodnych danych na temat liczby krzywd, jakie Polacy wyrządzili Żydom w czasie II wojny, ale oni wiedzą, że była to skala uprawniająca do twierdzenia, iż „Polacy brali udział w Holokauście”. Włodzimierz Cimoszewicz nie ma co do tego wątpliwości. – Oczywiście, że brali – mówi w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. I powołuje się na szacunki, wedle których donosy do gestapo na Żydów składało co najmniej 60 tysięcy ludzi.
Cóż, to takie same szacunki, jak te o podziemiu aborcyjnym w Polsce, na które powołują się feministki. Raz jest to 100 tysięcy, a innym razem 200 tysięcy, w zależności od humoru i stanu trawienia szacujących.
Podobne szacunki mówią, że Polacy zabili w czasie wojny od 5 tys. do 50 tys. Żydów. Ale skoro rozrzut jest tak duży, to znaczy, że nic o tym nie wiemy. Wiemy za to, że sam Henryk Sławik uratował około 5 tysięcy Żydów. Wiemy, że Irena Sendlerowa uratowała około 2500 żydowskich dzieci. Wiemy, że wiele tysięcy Żydów uratowali (mimo groźby śmierci) Polacy w całym okupowanym kraju, co zostało udokumentowane i o czym świadczą drzewka w instytucie Yad Vashem.
To nie są szacunki. To wiemy. A do tego jest mnóstwo historii, które nie zostały udokumentowane. Do takich należy przypadek brata mojego dziadka, księdza Czesława Kucharczaka. W czasie wojny był proboszczem parafii w Bliżynie, obecnie diecezja radomska. Z relacji rodziny wiem, że na poddaszu kościoła przechował dwie rodziny żydowskie. Jedzenie nosił im w nocy i pod osłoną mroku wynosił nieczystości. Wiedział o tym tylko jego brat Stanisław, który mu pomagał. Działo się to pod bokiem niemieckich oficerów, którzy na plebanii mieli kwaterę. Kiedyś ludzie przyprowadzili proboszczowi dziewczynkę, którą Żydzi wypchnęli z transportu. Miała przy sobie kartkę z imieniem, nazwiskiem i datą urodzenia. Matka księdza, która była gospodynią na plebanii, przygarnęła ją, udając, że to Polka, ich krewniaczka. Wszyscy ci ludzie przeżyli wojnę.
Nie zostało to nigdzie zgłoszone. Ksiądz nie dbał o to, zrobił to, co powinien zrobić chrześcijanin. Jego brat po wojnie pomógł żydowskim rodzinom znaleźć mieszkanie i pracę.
Ile było takich sytuacji? Czy one przeważają nad liczbą niegodziwości? Nie wiem, ale skąd wiedzą to ci, co z taką butą albo niefrasobliwością mówią o Polakach jako „narodzie sprawców”?
Franciszek Kucharczak