Gdy w zsekularyzowanej Szwecji głosił z mocą Ewangelię, dwukrotnie podłożono mu bombę. Przez 31 lat prowadził dynamiczną wspólnotę skupiającą ponad 250 tysięcy wiernych w Skandynawii i na Wschodzie. To, co uczynił 9 marca 2014 r., zaszokowało protestantów. Dlaczego Ulf Ekman stał się katolikiem?
Na półce jednej z protestanckich księgarni znalazłem kilkanaście książek Ulfa napisanych jeszcze przed konwersją. „Ekman – przeczytałem na okładce jednej z nich – jest dla Europy tym, kim Billy Graham był dla Ameryki”.
W wywiadzie rzece „Od megakościoła do Kościoła katolickiego” założyciel Livets Ord opowiada o swojej drodze Henrikowi Lindellowi, dziennikarzowi francuskiego „La Vie”. Właśnie przeczytałem (co ja piszę, połknąłem!) tę wydaną przez „Zacheusza” książkę. Mocna rzecz, wierzcie mi na słowo.
Zniszczyć dzieła diabła
Wiele z jego tekstów znałem niemal na pamięć. „Modlitwa Jezusa była pełna mocy, zdolna odeprzeć absolutnie każdy atak Złego. Bóg jest niezwykle poruszony, gdy zwracamy się do Niego w imieniu Jego Syna. Jezus Chrystus przyszedł pokonać szatana i zabrać mu jego broń, tak aby już dłużej nie mógł panować i dominować nad ludzkością ani trzymać jej w niewoli strachu przed śmiercią. Powodem przyjścia Jezusa na świat było zniszczenie dzieł diabła. Jezus miał jeden cel przed oczami: zatrzymać szatana, zmiażdżyć jego królestwo i unicestwić pracę, której dokonał”.
Albo: „Największym skarbem, jaki mamy, jest cała, pełna, nie rozwodniona prawda o Jezusie. Świat tego nie będzie lubił, ale on nie ma tego lubić. Ma to przyjąć”.
„On nie tylko tak mówi. Żyje w sposób, w jaki głosi Ewangelię” – opowiadali mi wielokrotnie jego polscy przyjaciele. „Mój synek Grześ miał atopowe zapalenie skóry – wspomina dziennikarz Michał Nikodem, który często tłumaczy konferencje Ulfa. – Na całym ciele pojawiały się rany. Drapał się, bardzo cierpiał. Lekarze mówili: nie da się tego wyleczyć, a choroba może przejść w astmę. Nie mogliśmy pokazać rodzinie zdjęć z wakacji, bo Grześ wyglądał odrażająco. Żona czyściła te fotki w Photoshopie. Gdy przeczytałem w Biblii o obietnicach uzdrowienia w imię Jezusa, powiedziałem: »Zapłacę każdą cenę, by nauczyć się takiej wiary«. Rzuciłem wszystko i ruszyłem do Szwecji, do szkoły biblijnej założonej przez Ulfa Ekmana. Przełomem w chorobie synka był jeden dzień. Rano w mojej głowie »wyświetlił się« cytat o uzdrowieniu Naamana. To przecież uzdrowienie z choroby skóry. W domu znajomy rzucił: »Wiesz, gdy modliłem się za twojego synka, przypomniała mi się opowieść o Naamanie«. Poszedłem na wykład Ulfa Ekmana. Mówił o Duchu Świętym i nagle niespodziewanie odwrócił się w stronę naszego sektora i powiedział: »Chcę jeszcze wspomnieć… o Naamanie«. Do trzech razy sztuka. Od tego dnia w ciągu trzech tygodni skóra mojego synka się wybieliła, a rany zniknęły”.
Ulf od lat uważnie słuchał tego, co mówi Duch do Kościoła. Wykonywał nielogiczne z punktu widzenia tego świata ruchy. Na długo przed upadkiem żelaznej kurtyny przygotował setki misjonarzy do pracy na Wschodzie. Po latach ruszyli do Rosji, Armenii, Azerbejdżanu, Afganistanu, Albanii, na Ukrainę, Litwę i Łotwę.
Gdzie znajdowało się źródło jego duszpasterskiego sukcesu? Odpowiedział na głód spragnionych Boga ludzi. „Sekularyzacja w Szwecji siała spustoszenie – wspomina. – Pogarda dla religii była tak duża, że Bóg praktycznie zniknął z życia publicznego. Właśnie w takich okolicznościach mieliśmy odwagę głosić nie tylko istnienie Boga, ale także Jezusa! Media bardzo źle na to reagowały. Dzieci z Livets Ord były nękane na placu szkolnym. Niektórzy stracili pracę z powodu swojego zaangażowania we wspólnocie. Kierowcy autobusów nie chcieli zatrzymywać się przed kościołem. Wybijano szyby, otrzymywaliśmy listy z pogróżkami, pojawiały się graffiti sugerujące, że trzeba mnie powiesić. W 1990 r. w holu kościoła nastąpił wybuch i to miejsce zostało całkowicie zniszczone. Innym razem rozerwało naszą skrzynkę na listy, bo ktoś wrzucił do niej bombę. Jak wytrzymałem tę presję społeczną? Myślę, że dzięki modlitwie. Organizowałem wieczory biblijne i nauczałem z pasją, czasami bardzo długo. Na początku przychodziło 40–50 studentów. W ciągu kilku miesięcy ta liczba wzrosła do kilkuset. Wizję, którą otrzymaliśmy od Pana, można podsumować słowami: »Wyposażcie lud Boga w Jego słowo, pokażcie mu jego duchową broń, nauczcie go jej używać i wyślijcie go do zwycięskiej walki dla Pana«”.
Marcin Jakimowicz