Zadziwia gorliwość, z jaką ludzie filmu i mediów piętnują obecnie skandaliczne zachowania przedstawicieli przemysłu rozrywkowego. Czy nie kryje się w tym znaczna dawka hipokryzji?
25.01.2018 13:33 GOSC.PL
„Wszystkie pieniądze świata’ - oparta na faktach opowieść Ridleya Scotta o porwaniu wnuka Johna Paula Getty’ego, najbogatszego w latach 70. człowieka na świecie - z pewnością zasługuje na uwagę. Samo porwanie jest tylko jednym z wątków filmu. Większość akcji skupia się na członkach rodziny chłopca, a przede wszystkim jego matce i jej rozpaczliwych zabiegach o zdobycie środków na okup w sytuacji, kiedy dziadek chłopca odmawia zapłaty okupu. Film zadaje ważne pytania na temat moralności, odpowiedzialności za rodzinę i granic, jakich nie można przekroczyć, kiedy decydują się sprawy życia i śmierci.
Film zyskał rozgłos jeszcze przed premierą, ale z powodów pozaartystycznych. Na krótko przed premierą w czasie kampanii promocyjnej pojawiły się wobec Kevina Spacey’a o zarzuty o molestowanie. Aktor po sukcesie serialu „House of cards” stał wówczas u szczytu popularności. W mediach wybuchła wrzawa, Scott odwołał premierę filmu i podjął bezprecedensową decyzję, że na nowo nakręci sceny, w których występował Spacey. Skompromitowanego aktora zastąpił Christopher Plummer. Zagrał świetnie. Jednak decyzja reżysera i producentów budzi wątpliwości. Zadziwia gorliwość, z jaką ludzie filmu i mediów piętnują obecnie skandaliczne zachowania przedstawicieli przemysłu rozrywkowego. Czy nie kryje się w tym znaczna dawka hipokryzji?
Przecież to, co kryło się pod hollywoodzką fasadą, od lat było tajemnicą poliszynela. Wiedziały o tym media, wiedzieli ludzie związani z przemysłem filmowym. Ile filmów z udziałem gwiazd należałoby nakręcić od nowa i wyrzucić z historii kina, gdyby pójść śladem reżysera „Wszystkich pieniędzy świata”? Ofiary seksualnych napaści, w tym głośne dzisiaj gwiazdy, milczały z różnych powodów. Także z obawy, że nie zrobią kariery. Z pewnością nagłośnienie tych odrażających działań w jakiś sposób wpłynie na Hollywood, ale czy przyniesie trwałą zmianę?
Najpierw Hollywood i całe środowisko przemysłu rozrywkowego powinny zrobić rachunek sumienia i zastanowić się nad tym, jaki wpływ na widzów wywierają realizowane tam filmy, a także masowo oglądane przez widzów - również młodych - telewizyjne seriale. Te ostatnie często operują bardziej wyrazistymi środkami wyrazu, ukazując brutalne akty przemocy, seksu, często perwersyjnego, nie wspominając już o przesłaniu jakie niosą. Wydaje się, że one też molestują widza. Czy występujący w nich aktorki i aktorzy, którzy godzą się na udział w drastycznych scenach, nie są również ofiarami molestowania? Może tym powinni się również zająć moraliści z Hollywood.
Edward Kabiesz