Lekarz z Białej Podlaskiej otrzymał dziś w Krakowie prestiżowe wyróżnienie - Nagrodę im. Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego - Ojca Rodziny.
Ustanowiła ją w 1997 r. krakowska Fundacja "Źródło", wydająca pod tą samą nazwą tygodnik rodzin katolickich. Jest przyznawana osobom, które szczególnie zasłużyły się dla umacniania rodziny i propagowania wartości rodzinnych. Wyróżnienie wręczono 19 stycznia w sali Senackiej Politechniki Krakowskiej, której studentem i pracownikiem był niegdyś Jerzy Ciesielski (1929-1970), aktywny uczestnik duszpasterstwa akademickiego prowadzonego przez Karola Wojtyłę, bardzo przez niego ceniony. Obecnie jest kandydatem na ołtarze. 17 grudnia 2013 r. papież Franciszek podpisał dekret uznający heroiczność jego cnót.
Tegoroczny laureat urodził się w 1946 r. Jest związany z Białą Podlaską. Jest lekarzem reumatologiem pracującym obecnie, mimo emerytury, w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym bialskiego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego. Od kilkudziesięciu lat mocno angażuje się w obronę życia poczętych dzieci. Działa także społecznie. Był aktywnym działaczem podziemnej "Solidarności", szykanowanym przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa. Jako członek Zakonu Rycerskiego Bożego Grobu w Jerozolimie bierze udział co roku w procesji ku czci św. Stanisława z Wawelu na Skałkę, przywożąc ze sobą relikwie Męczenników Podlaskich.
Czesław Sudewicz, jak każdy z dotychczasowych laureatów Nagrody im. Ciesielskiego, otrzymał w sali Senackiej Politechniki Krakowskiej ikonę przedstawiającą Świętą Rodzinę. - Nagroda jest dla mnie zaszczytem, ale jednocześnie wielkim zobowiązaniem. Jej patron bowiem, czcigodny sługa Boży Jerzy Ciesielski, szedł w życiu drogą Chrystusa, realizując swe powołanie chrześcijańskie w życiu rodzinnym. W zawód lekarza, do jakiego zostałem powołany, jest szczególnie wpisana służba człowiekowi cierpiącemu, potrzebującemu lekarstwa dla ciała i duszy. Chciałbym zawsze kroczyć drogą najlepszego lekarza dusz i ciał - Jezusa Chrystusa - powiedział C. Sudewicz.
Laureat przyjechał po nagrodę w bardzo mocnej obstawie rodzinnej. Była wraz z nim nie tylko żona Maria, lecz również kilkanaście osób spośród jego pięciorga dzieci i piętnaściorga wnuków!
- Pana troska o wartość życia ludzkiego, o życie nienarodzonych, jest budowaniem naszego narodu - powiedział abp Marek Jędraszewski o działalności tegorocznego laureata. Nawiązał w tym zdaniu do adhortacji papieża Franciszka "Evangelii gaudium" ("Radość Ewangelii"). Ojciec Święty porusza tam m.in. problem tworzenia ludu, być może w naszym polskim kontekście lepiej byłoby mówić o tworzeniu narodu. Chodzi o to, by pewna społeczność zamieszkująca jakiś teren „nie była bezwładną masą, poruszaną przez jakieś dominujące siły”, żeby ta społeczność miała poczucie własnej podmiotowości, tego, że jest kimś. Żeby coś takiego mogło się dokonać, potrzebny jest stały proces, w którym bierze udział każde koleje pokolenie składające się na tę społeczność. To żmudna praca, by można było stworzyć "kulturę spotkania wielokształtnej harmonii" - przypomniał metropolita krakowski. Zauważył, że uwagi papieża o budowaniu ludu-narodu pasują i do patrona nagrody, i do jej tegorocznego laureata. - Jerzy Ciesielski miał na względzie dobro swojej rodziny, uczelni. Podejmował działania, dawał sobie i Panu Bogu czas, by tworzył się lud-naród w swojej podmiotowości. Było to w trudnych czasach, gdy z narodu polskiego chciano stworzyć bezkształtną masę, sterowaną przez tych, którzy uważali się za władców Polski - powiedział abp Jędraszewski.
W uroczystości wzięła udział, jak zwykle, Danuta Ciesielska, wdowa po patronie nagrody. Nagrodę Ciesielskiego otrzymali do tej pory: Franciszek Adamski, Włodzimierz Bojarski, Zbigniew Cichoń, Zbigniew Chojnacki, Józef Dąbrowski, Włodzimierz Fijałkowski, Jan Maria Jackowski, Marek Jurek, ks. Tomasz Kancelarczyk, Stanisław Kogut, Marek Krobicki, Rafał Michalik, Marian Paluch, Lech Polakiewicz, Jacek Pulikowski, o. Tadeusz Rydzyk, Czesław Ryszka, bp Stanisław Stefanek, Antoni Szymański, Gabriel Turowski i Paweł Wosicki.
Wraz z Czesławem Sudewiczem do Krakowa przyjechało kilkanaście osób spośród jego najbliższych: pięciorga dzieci i piętnaściorga wnucząt Bogdan Gancarz /Foto Gość