Alarm na Hawajach był "wyłącznie stanowym testem"

Rzeczniczka Białego Domu Lindsay Walters powiedziała, że prezydent Trump został poinformowany o ogłoszonym w sobotę na Hawajach fałszywym ostrzeżeniu przed atakiem rakietowym. "Był to wyłącznie stanowy sprawdzian" - podkreśliła rzeczniczka.

Prezydent Trump w momencie ogłoszenia przez władze stanowe Hawajów fałszywego, jak się okazało po 38 minutach, alarmu znajdował się na polu golfowym w swojej rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie.

Walters utrzymywała, że alarm był "wyłącznie stanowym sprawdzianem systemu ostrzegania w sytuacjach kryzysowych".

Jednak prezes Federalnej Komisji Łączności (Federal Communications Commission) Ajit Pai zapowiedział "rozpoczęcie pełnego dochodzenia w sprawie fałszywego alarmu przesłanego mieszkańcom Hawajów."

Władze liczących ok. 1,6 mln mieszkańców Hawajów ostrzegły w sobotę o "zbliżającym się zagrożeniu" i poleciły mieszkańcom udanie się do najbliższego schronu. Podkreślono, że "to nie są ćwiczenia". Komunikat przesłano m.in. w formie sms-ów na telefony komórkowe mieszkańców.

Alarm został odwołany po 38 minutach, podczas których wielu mieszkańców archipelagu, spodziewając się najgorszego, żegnało się ze swoimi bliskimi i desperacko szukało schronów.

Jak poinformował gubernator Hawajów David Ige fałszywy alarm rakietowy spowodował jeden z pracowników stanowych, który "nacisnął niewłaściwy przycisk". Gubernator przeprosił mieszkańców stanu za pomyłkę, która - jak przyznał - "kosztowała ich sporo nerwów".

Stanowy system ostrzegania , pochodzący jeszcze z okresu zimnej wojny aktywowano w grudniu ub. roku ze względu na groźbę ataku nuklearnego ze strony Korei Płn.

Korea Płn. przeprowadziła we wrześniu 2017 roku szóstą i najpotężniejszą dotąd próbną eksplozję nuklearną. Dokonała też prób z pociskami zdolnymi osiągnąć całe terytorium kontynentalnych Stanów Zjednoczonych, w tym nawet stołeczny Waszyngton.

« 1 »