Młody człowiek ma to do siebie, że się buntuje. W przypadku Kostki nie był to ślepy bunt. On wiedział, czego chce. A dokładniej, wiedział, czego chce od niego Bóg. „Nie był mięczakiem” – piszą biskupi w Liście na Rok św. Stanisława.
Czy siedemnastolatek przemierzający pieszo pół Europy, aby wstąpić do zakonu i zostać księdzem wbrew woli rodziców, może zaimponować dzisiejszej młodzieży? Powiedzmy sobie szczerze: przekonać ją nie będzie łatwo. Pokolenie smartfonów nie ma bowiem ochoty ani na bunt przeciwko rodzicom, ani na męczące wędrówki, ani na życie poddane Bogu (pisałem o tym niedawno, GN 48/2017). To oczywiście nie znaczy, że jako rodzice, duszpasterze czy wychowawcy możemy wywiesić białą flagę. Przeciwnie. Powinniśmy, na przekór smartfonowej kulturze, podnieść sztandar ze św. Stanisławem Kostką, pokazując go jako młodego człowieka, który był naprawdę wolny. Był wolny dlatego, że wiedział, czego chce, i miał odwagę zmierzać do celu, nie zważając na trudności i przeszkody. W czasach mody na bieganie warto pokazać św. Stanisława jako megabiegacza. Biegł z Wiednia do Rzymu jak Forest Gump. Nie dla zdrowia, nie dla szpanu czy zrzucenia nadwagi, ale dla doskonałości, dla świętości, dla najwyższego celu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz