Były antykorupcyjny śledczy Jonathan Ferris powiedział we wtorek BBC Newsnight, że obawia się o swoje życie po tym, jak przeanalizował oskarżenia, które poczyniła zamordowana dziennikarka Daphne Caruana Galizia. Ferris oczekuje, iż otrzyma pełną ochronę policyjną.
Jonathan Ferris, były śledczy zajmujący się korupcją na Malcie obawia się, że może stać się celem ataku po przeanalizowaniu zarzutów, które dziennikarka stawiała najważniejszym osobistościom ze świata polityki na wyspie.
Trzej bracia - George i Alfred Degiorgio i Vincent Muscat zostali oskarżeni o morderstwo. Nie przyznali się do winy.
Mają oni kryminalną przeszłość i już wcześniej byli znani policji.
Śledczy uważają, że zabójcy zdetonowali bombę za pomocą telefonu komórkowego. Sprawdzają, z kim podejrzani mieli kontakt w okresie poprzedzającym zabójstwo.
Prokuratorzy sprawdzają czy śmierć dziennikarki nie była "morderstwem na zlecenie".
Przyjaciele dziennikarki są przekonani, że w sprawie istnieje drugie dno.
"Daphne nigdy nie wspomniała o tych trzech mężczyznach, w żadnym z jej 20 tys. artykułów" - powiedział jeden z nich. "Tajemnicą poliszynela jest, że nie są to osoby, które zleciły morderstwo, a my nie spoczniemy, dopóki nie dowiemy się, kto zlecił morderstwo i jaki był jego motyw".
16 października 2017 samochód Caruany Galizii został wysadzony w powietrze w pobliżu jej domu w miejscowości Bidnija w północnej części Malty. Kobieta zginęła na miejscu.
53-letnia Daphne Caruana Galizia na popularnym blogu ujawniała najciemniejsze aspekty maltańskiej polityki, koncentrując się na przypadkach korupcji wśród miejscowych polityków i skandalach. Atakowała premiera Josepha Muscata, a także szefa opozycji Adriana Delię. Pisała o maltańskich gangsterach i handlarzach narkotyków. Prowadziła też dochodzenie w sprawie Panama Papers, które obnażyło powiązania między wiodącymi politykami i spółkami-krzakami.
Śmierć popularnej dziennikarki i blogerki wywołała ogromne poruszenie nie tylko na Malcie, ale także poza jej granicami.