Do pięciu lat więzienia grozi 65-letniemu lekarzowi Tomaszowi K., oskarżonemu o to, że w swoim gabinecie we Władysławowie (Pomorskie) usiłował przeprowadzić nielegalną aborcję. Zarzucono mu także poświadczenie nieprawdy w dokumentacji medycznej pacjentki.
Akt oskarżenia w tej sprawie skierowała do sądu Prokuratura Okręgowa w Gdańsku.
"Oskarżony nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień" - poinformował w środę PAP - w zastępstwie rzecznika prasowego PO w Gdańsku - prokurator Mariusz Duszyński.
Jak podała Prokuratura Krajowa, w trakcie śledztwa ustalono, że w maju 2016 r. ciężarna kobieta zgłosiła się do Tomasza K., lekarza prowadzącego praktykę lekarską we Władysławowie, żeby ten, z naruszeniem przepisów ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu i warunkach dopuszczalności przerwania ciąży, przerwał jej 10-tygodniową ciążę.
"W trakcie nielegalnej aborcji (...) ginekolog przebił kobiecie ścianę macicy oraz jelito cienkie i grube. Spowodowało to krwawienie do jamy brzusznej, a kobieta doznała ciężkiego uszczerbku na zdrowiu" - podała Prokuratura Krajowa.
"Z uwagi na dobro osoby pokrzywdzonej nie mogę zdradzić żadnych szczegółów" - odpowiedział Duszyński zapytany, czy płód przeżył. "Do aborcji jako takiej nie doszło" - dodał.
Według śledczych, Tomasz K. poświadczył też nieprawdę w dokumentacji medycznej pacjentki. Prokuratura ustaliła, że lekarz niezgodnie z rzeczywistym stanem wpisał w niej, że rozpoznaje u pacjentki 11-tygodniową ciążę, zagrożoną poronieniem, że poronienie jest w trakcie oraz że w związku z tym - na życzenie pacjentki - podjęto próbę przerwania ciąży. "W rzeczywistości, ciąża pacjentki rozwijała się prawidłowo i brak było jakichkolwiek powodów do przeprowadzenia zabiegu aborcji" - ustaliła prokuratura..
Prokuratura stwierdziła ponadto, że już po ujawnieniu przestępstwa usiłowania przeprowadzenia nielegalnej aborcji oskarżony usunął dokumentację medyczną pacjentki, prowadzoną w formie elektronicznej, choć nie miał prawa wyłącznie nią rozporządzać.