Pomysł przestawienia gospodarki na nowe tory to zdecydowany plus. Jednak wciąż nie znamy składu gabinetu nowego premiera.
Exposé premiera Mateusza Morawieckiego nie porwało słuchaczy. Czyta się je zupełnie dobrze, ale wygłoszone zostało jakby bez przekonania. Oprócz patriotycznych akcentów, które zapewne miały łagodzić wizerunek człowieka ze świata finansjery i uspokajać elektorat zirytowany i zdezorientowany usunięciem Beaty Szydło, słuchaliśmy przede wszystkim o skoku cywilizacyjnym, którego Polska ma dokonać w ciągu najbliższych 8-12 lat. Jeśli czegoś zabrakło, to przede wszystkim wyjaśnienia, po co właściwie Prawo i Sprawiedliwość usunęło ze stanowiska dotychczasową premier. Odpowiedzi nie dało ani samo exposé, ani serwowane przez polityków Zjednoczonej Prawicy ogólniki o grzęźnięciu w resortowości rządu Szydło czy poprawie relacji z zagranicą. Nawet jeśli poprzednia szefowa gabinetu nie radziła sobie z samodzielnością ministrów, to nie wiadomo, czy mający w polityce raptem 2 lata doświadczenia Morawiecki poradzi sobie lepiej. Być może przyda się jego wprawa z czasów zarządzania bankiem, ale może nowy premier rozbije się o różnice między funkcjonowaniem korporacji i administracji. Jeśli zaś chodzi o relacje międzynarodowe, to faktycznie obycie Mateusza Morawieckiego w świecie finansjery może się bardzo przydać. Jednak wymiana premiera nie sprawia, że przestanie istnieć polsko-francuski konflikt dotyczący pracowników delegowanych, albo że Niemcom zacznie się opłacać sytuacja, w której polskie firmy zamiast być podwykonawcami przedsiębiorstw zza Odry zaczynają stanowić dla nich konkurencję. Niełatwo będzie też zakończyć wojnę o politykę migracyjną.
Tyle, jeśli chodzi o minusy. Sam pomysł przestawienia gospodarki na nowe tory – nawet jeśli nie jest nowością, bo słyszymy o tym od 2 lat – to zdecydowany plus. Jedne zapowiedzi przekonują (uniezależnienie gazowe od Rosji, prace planistyczne nad Centralnym Portem Komunikacyjnym; jedno i drugie zaczęło się lata temu, ale dopiero od niedawna jest na serio realizowane), inne mniej (o samochodzie elektrycznym tym razem nie usłyszeliśmy), ale ogólny kierunek wydaje się słuszny. Resztę pokaże praktyka. Pamiętajmy jednak, że wciąż nie znamy składu gabinetu nowego premiera – słyszymy i to, że w styczniu dojdzie do wielkiej wymiany i to, że wymiany nie będzie. A spekulacji chyba już wszyscy mamy powyżej uszu. Dość zatem powiedzieć, że Mateusz Morawiecki jeszcze długo pozostanie zagadką.