Podczas gdy przed siedzibą Parlamentu Europejskiego stoją wojskowe ciężarówki, polski Sejm nie ma nawet płotu. Tyle na temat zagrożenia, signor Tajani.
Ujmuje mnie troska, z jaką przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani pochylił się nad zagrożeniem, na jakie narażeni są polscy europosłowie. Szef PE zamierza napisać do polskiego rządu list z prośbą o zapewnienie bezpieczeństwa deputowanym z naszego kraju. Stało się to po manifestacji w Katowicach, podczas której narodowcy zaprezentowali symboliczne szubienice. Powiesili na nich zdjęcia sześciorga polityków PO, którzy w Parlamencie Europejskim głosowali za rezolucją potępiającą rzekome łamanie demokracji w Polsce i wzywającej do nałożenia na nasz kraj sankcji.
Uczestnicy manifestacji w oczywisty sposób przesadzili. Rozumiem, że nie tylko oni tak robią, że eurodeputowani sami sobie nagrabili, że poetyka manifestacji, że nawiązanie do historii itd., ale takich rzeczy po prostu nie należy robić. Tak samo, jak nie należy rozszarpywać pluszowych kaczek, albo skandować: „Buzek, ty zmoro, zginiesz jak Aldo Moro, jak nie damy rady, wezwiemy Czerwone Brygady”. Przykład Ryszarda Cyby, który dokonał zabójstwa członka PiS powinni mieć w pamięci politycy ze wszystkich stron barykady. Nie mówiąc już o tym, że przesada zawsze jest argumentem dla przeciwnika. A narodowcy mają rzadki talent do kompromitowania słusznych haseł. Jeśli protestują przeciwko niekontrolowanej migracji, to w stylu „wyp... z uchodźcami”. Kiedy organizują marsz z okazji 11 listopada, pozwalają wygłosić przemówienie biznesmenowi znanemu ostatnio jako Zbigniew S. i słowa nie powiedzą przeciwko udziałowi w pochodzie organizacji, które – powiedzmy – wygrały z rusofobią. A jak krytykują europosłów, którzy w obrzydliwy sposób zaatakowali własny kraj, to jako gadżetów używają szubienic.
Oczywiście interwencji Antonio Tajaniego nie spowodowało wspomnienie Ryszarda Cyby ani niechęć do Zbigniewa S., bo pewnie o żadnym z nich nie słyszał. Na pewno nie słyszał też o tym, żeby w Polsce ktokolwiek fizycznie atakował eurodeputowanych. Nie mógł słyszeć, bo to nigdy się nie zdarzyło. Podczas gdy przed siedzibą Parlamentu Europejskiego stoją wojskowe ciężarówki, polski Sejm nie ma nawet płotu. Jeśli chce pan dbać o bezpieczeństwo, signor Tajani, to może należałoby zadbać o nie u siebie?