Niderlandzki mistrz osadza swoich bohaterów w środku czasu, gdzie wszystkie pokolenia trwają w oczekiwaniu na Dzień Ostateczny.
Nostalgicznie robi się jesienią przy ulicy Jesiennej. Głównie za sprawą starych drzew, które porastają miejscowy cmentarz. Pod ziemią ich korzenie drążą niewidzialne korytarze, przeciskają się między fundamentami nagrobków i podważają trumienne deski, ale na powierzchni triumfuje światło. W popołudniowym słońcu korony lip stają się jaskrawo pomarańczowe i łączą się ze sobą, tworząc olbrzymi baldachim. Wracając do domu z przystanku kolejki Gdańsk Matarnia, zatrzymuję się przy torach, żeby dłużej popatrzeć na to fantastyczne widowisko. Zamiast zmurszałych lip – pomarańczowy gaj. I jak tu nie wierzyć w zmartwychwstanie?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Wencel