Zachwyca polska wiara prostych ludzi, w tym tych, którzy nie zatracili prostoty pomimo gruntownego wykształcenia.
Tuwim napisał wiersz „Do prostego człowieka”. Zachęca w nim, by prosty człowiek powiedział ludziom, którzy próbują zarabiać na jego krwawicy: „Bujać – to my, panowie szlachta!”. O prostym człowieku śpiewał Jacek Kaczmarski. „Drżyjcie, gdy krew zaleje mnie...” – grozi prosty człowiek w pieśni. Kaznodzieje wychwalają niekiedy wiarę prostego człowieka. Ale kim właściwie jest prosty człowiek? Przyznam, że mam pewne wątpliwości co do tego określenia. Szczególnie kiedy widzę nie prostotę, ale prostactwo ludzi z tytułami naukowymi, którzy w mediach perorują jako autorytety. Z drugiej strony rozumiem, że w wyrażeniu „prosty człowiek” chodzi o kogoś, kto nie pokończył wyższych szkół, nie ma dużych pieniędzy ani znaczących wpływów. Prosty człowiek to najczęściej człowiek ciężkiej, fizycznej pracy, który trudzi się każdego dnia, by zarobić na utrzymanie swojej rodziny. W Polsce jest środowisko, które od ponad pół wieku postuluje intelektualne pogłębienie naszego polskiego, ponoć płytkiego katolicyzmu. Oczywiście wiara potrzebuje nieustannego pogłębiania, ale kiedy popatrzy się na postawy i owoce działań niektórych wygadanych „pogłębiaczy”, to niekoniecznie jest się czym zachwycać. Bardziej zachwyca polska wiara prostych ludzi, w tym tych, którzy nie zatracili prostoty pomimo gruntownego wykształcenia. Prostym człowiekiem bez wykształcenia była siostra Faustyna Kowalska. W jej „Dzienniczku” jednak znajdujemy niebywałą głębię myśli. Bo prosty człowiek umie zrobić miejsce Bogu, by to On działał. Niedawno ukazała się książka „Listy matki”. To zbiór listów Anny Augustyn z lat 1965–1980, matki dziewięciorga dzieci, w tym jednego jezuity, mojego współbrata. Pani Anna wraz z mężem Janem prowadziła niewielkie gospodarstwo rolne na Podkarpaciu. Dzieci dorosły, rozjechały się po różnych stronach Polski. Matka modliła się za nie, a wieczorami albo w niedzielne popołudnia pisała do nich listy. Prosta kobieta Anna Augustyn, która ukończyła siedem klas szkoły podstawowej, okazuje się mistyczką codzienności, przewodniczką po drogach życia, do której można odnieść słowa o dobrej i mądrej kobiecie z Mądrości Syracha. Czytając jej listy, raz po raz natrafiamy na zdania – perełki, które zapraszają nas do modlitewnej refleksji, medytacji. Jak na przykład to: „Jedno najważniejsze pozostało mi w myśli, żeby Pan Jezus był zawsze w sercu i żeby Mu tam było dobrze”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ