Feministki słusznie bronią kobiet przed seksualnym wykorzystaniem. Ale zarazem domagają się permisywnej edukacji seksualnej, która banalizuje ludzką seksualność i sprzyja „wychowaniu” agresorów.
Przez liberalne media przetaczają się dwie kampanie związane z seksualnością. Pierwsza pod hasłem „#Sexedpl” wzywa do wprowadzenia w szkołach liberalnej edukacji seksualnej. Akcję promuje Anja Rubik. Popularna modelka, kobieta wyzwolona, niestroniąca od rozbieranych sesji zdjęciowych, bywała w świecie, postanowiła zrobić coś dla kraju, w którym jej rodacy prawie nic o seksie nie wiedzą. No a jeśli mają jakąkolwiek wiedzę, to z gruntu fałszywą, bo w szkole, zamiast przekazywać „naukową” wiedzę o seksie, prowadzi się zajęcia z „przygotowania do życia w rodzinie”, a rodzice nie wywiązują się z roli, bo wstydzą się mówić o tych sprawach. Pani Rubik postanowiła więc wnieść do naszego ciemnogrodu nieco wyzwalającego bezwstydu. W kampanię zaangażowali się polscy artyści-celebryci, którzy w krótkich spotach zachęcają do odważnego mówienia o seksie. I nie tylko mówienia, rzecz jasna. Powtarzają hasła stare jak rewolucja seksualna, czyli sprzed mniej więcej 50 lat. Promują życie erotyczne wolne od poczucia winy. Żadnych tabu, przesądów, pruderii, opresyjnej katolickiej moralności krępującej naturalną seksualną ekspresję. Jedyny rodzaj szkodliwego seksu to seks bez zabezpieczenia przed dzieckiem, AIDS i chorobami wenerycznymi. Rubik namawia dziewczyny (chłopcy są lekkomyślni), aby prezerwatywę miały zawsze przy sobie. „Żebyśmy przestali się wstydzić” – nawołuje tytuł jednego z wywiadów z modelką („Wprost” 46/2017).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz