Donald Tusk nie może zaistnieć aktywnie w polityce europejskiej, więc próbuje ingerować w polską politykę wewnętrzną; ten wpis jest rozpaczliwym krzykiem frustracji - powiedział PAP szef MSZ Witold Waszczykowski odnosząc się do wpisu na Twitterze szefa Rady Europejskiej.
"Alarm! Ostry spór z Ukrainą, izolacja w Unii Europejskiej, odejście od rządów prawa i niezawiłości sądów, atak na sektor pozarządowy i wolne media - strategia PiS czy plan Kremla? Zbyt podobne, by spać spokojnie" - napisał w niedzielę na Twitterze szef Rady Europejskiej Donald Tusk.
"Widać, że ten wpis jest jakimś rozpaczliwym krzykiem frustracji. Nie może zaistnieć aktywnie w polityce europejskiej, więc próbuje wrócić do polskiej polityki, mieszać i ingerować w polską politykę" - powiedział PAP szef polskiej dyplomacji.
Waszczykowski zaznaczył, że Tusk "jako przewodniczący Rady Europejskiej zachował się biernie wobec wszystkich kryzysów ostatnich dwóch, trzech lat". "Nie mamy przecież jego reakcji na temat tego, co się dzieje w Wielkiej Brytanii (...), nie mamy jego zaangażowania w czasie referendum brexitowego. Nie reaguje, jest bierny w kwestiach hiszpańsko-katalońskich" - wymieniał szef MSZ.
Ponadto - mówił Waszczykowski - "w zasadzie nikt nie wie, jaki jest jego stosunek do reformy UE". "Jedyne, co potrafi wymyśleć, to tę agendę liderów, która jest praktycznie harmonogramem pracy nad reformą Unii. Natomiast nie odpowiada na to, co proponuje (szef KE Jean-Claude) Juncker, co proponuje (prezydent Francji Emmanuel) Macron. To on jest wyizolowany. Efektem jest ostania propozycja Junckera, by to stanowisko zlikwidować, połączyć ze stanowiskiem szefa Komisji Europejskiej" - mówił minister spraw zagranicznych.
Podkreślił, że wpis Donalda Tuska jest skandaliczny z dwóch względów. "Po pierwsze w sposób zakłamujący mówi on o sprawach międzynarodowych, o polskiej polityce zagranicznej, a po drugie oczywiście wtrąca się kolejny raz w politykę wewnętrzną naszego kraju, co pokazuje, że jest człowiekiem - mimo tego że posiadającym stanowisko międzynarodowe - mocno zaangażowanym w konflikt polityczny po jednej stronie w Polsce" - powiedział Waszczykowski.
Podkreślił, że Tusk w swoim wpisie "mija się z prawdą na temat Ukrainy". Zaznaczył, że obecny szef Rady Europejskiej jeszcze jako premier polskiego rządu "przez lata nie reagował na sytuację ukraińską, nie reagował na to, kiedy (szef MSZ Radosław) Sikorski negocjował w czasie Majdanu porozumienie z (prezydentem Ukrainy Wiktorem) Janukowyczem i kiedy ono zostało wprowadzone w życie to przez wiele miesięcy trwała wojna domowa na terytorium Ukrainy" - mówił Waszczykowski.
Jak zaznaczył, Tusk "nie reagował na aneksję Krymu, na to, co się stało w Donbasie, na rebelię podsycaną przez Rosjan". "A już wtedy przecież, w 2014 roku, było wiadomo, zakładam, że musiał wiedzieć, że czeka go poważny awans międzynarodowy" - dodał szef MSZ.
"Nie reagował na skandaliczne słowa odcinające się od tego kryzysu przez panią (premier Ewę) Kopacz, która mówiła, że na wypadek wojny to ona będzie się zamykała z dziećmi w piwnicy. On również nie zgodził się na propozycję (prezydenta Białorusi Alaksandra) Łukaszenki w 2014 roku, aby Polska została włączona w miński proces pokojowy, czyli to on wyeliminował polską politykę zagraniczną z procesu wpływu na możliwość rozwiązania w pokojowy sposób konfliktu rosyjsko-ukraińskiego" - powiedział Waszczykowski.
Zatem - zaznaczył szef dyplomacji - Tusk nie ma prawa dzisiaj zrobić zarzutów. "I w takim momencie, kiedy doszło do pewnej dyskusji, do dialogu na temat fatalnego zachowania się niektórych polityków ukraińskich, gloryfikacji UPA i kiedy jest wreszcie polska reakcja, to on wchodzi w ten konflikt w zasadzie oskarżając Polskę, że stoi po stronie rosyjskiej, zamiast podkreślać, że Polska w ten sposób próbuje realizować swoje interesy" - mówił minister spraw zagranicznych.
W sobotę ambasador Polski w Kijowie Jan Piekło został wezwany do MSZ Ukrainy w trybie pilnym w związku z niewpuszczeniem do Polski sekretarza Międzyresortowej Komisji Ukrainy ds. Upamiętnień Swiatosława Szeremety.
Z kolei w środę Parlament Europejski przyjął rezolucję wzywającą polski rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności i praw podstawowych, zapisanych w traktatach. Europosłowie zainicjowali też własną procedurę zmierzającą do uruchomienia art. 7 Traktatu o UE wobec Polski. Przeciwko rezolucji głosowali europosłowie PiS, SLD wstrzymało się od głosu, eurodeputowani PSL nie wzięli udziału w głosowaniu. Większość PO wstrzymała się od głosu, ale sześciu europosłów poparło ten dokument.