Jak się to dzieje, że obozowi władzy w Polsce rośnie poparcie, gdy według „totalnej opozycji” powinno spadać?
Przedstawiciele byłej władzy zastosowali już chyba wszystkie metody, jakie im poradzili spece od wpływu na społeczeństwo – i nic, a nawet gorzej. „Przetracone co do grosza pieniądze Sorosa” (jak śpiewa Ryszard Makowski), a sondażowe słupki ani myślą się tym przejąć. Notowania PiS pod sufitem, a jego przeciwnicy pielgrzymują do progów wyborczych. „Totalni” jednak nie poddają się. Z okazji drugiej rocznicy objęcia władzy przez nową ekipę nazwali dobrą zmianę „podłą zmianą” i lecą z tym na twitterach.
Normalnie mistrzowie ciętej riposty. Naród w szoku. Kolejny raz zresztą – przynajmniej w przekonaniu europosła PO Janusza Lewandowskiego, który tymi oto słowy uczcił drugą rocznicę owej „podłej zmiany”: „Najlepszym komentarzem do 2-lecia rządów PiS jest debata w Strasburgu o zagrożeniu demokracji w Polsce. Piąta z kolei! Żaden rząd nie skompromitował własnego kraju tak szybko i tak dotkliwie”.
Znamienna wypowiedź. Trzeźwy człowiek powiedziałby: „No, skoro kolejne debaty PE przeciw władzy PiS powodują wzrost poparcia Polaków dla władzy PiS, to dajmy spokój z tymi debatami, przestańmy mobilizować kolegów z PE, uspokójmy Timmermansa, bo jak nam tak dalej będą pomagać, to w przyszłych wyborach PiS będzie miał większość konstytucyjną”. A oni nie! Oni dalej swoje, sądząc najwyraźniej, że uparte bicie głową w mur w końcu zaszkodzi murowi, a nie głowie.
Być może bierze się to też z braku alternatywy, no bo co właściwie była władza ma teraz do zaproponowania Polakom? Dalsze straszenie PiSem, jak to perfekcyjnie robiła przez osiem lat? To już przeszłość. Dziś PiS kojarzy się rzeszom Polaków przede wszystkim z konkretnymi pieniędzmi z 500 Plus. „Teraz widzę, że Polska o nas pomyślała” – napisała na Facebooku znajoma, żona słabo zarabiającego męża i matka kilkorga dzieci. Czym Lewandowski i jego sfrustrowani koledzy mogą na to odpowiedzieć? Dalej będą utrzymywać, że to zrujnuje polską gospodarkę, że kobiety odejdą z pracy albo że ich mężowie przepiją pieniądze na dzieci?
PiS przekonał do siebie wielu Polaków – i przekonuje kolejnych – konkretnymi działaniami. Tymczasem przekaz byłej władzy dla Polaków jest taki: Poprzyjcie nas, a znowu będziecie mieli najlepszą władzę w dziejach i w galaktyce. Docenią was wtedy nawet w Berlinie, Paryżu i Brukseli. A my przywrócimy wam to, co było. Czyli: nie będziecie mieli 500 Plus, wasze dzieci poślemy wcześniej do szkoły, gdzie nauczymy je o dobrodziejstwie gender, a wy znowu będziecie pracować dłużej zanim pójdziecie na emeryturę. Odzyskane dla Polski banki i elektrownie ponownie sprzedamy, lasy sprzedamy, kamienice „oddamy”, ukręcimy łeb dochodzeniu w sprawie Amber Gold i tak dalej, i tak dalej. I będzie super.
Tak się to czyta. I podobnie czyta się kolejne próby stawiania Polaków do kąta przez aroganckich oficjeli na eurosalonach.
Obecna władza ma swoje wady i trzeba jej to pokazywać, żeby nie zadzierała nosa. Ale jeśli „totalna opozycja” nie zrozumie, że sama jest sobie winna i jeżeli będzie trwała w samouwielbieniu, i w pogardzie dla Polaków i ich potrzeb, przestanie być nawet opozycją. I może tylko po latach wierni przyjaciele europosłowie w Strasburgu uczczą „totalnych” minutą ciszy. Podczas setnej debaty przeciw Polsce.
Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.