Mało brakowało, by w październiku 2010 roku została podpisana nie tylko polsko-rosyjska umowa gazowa, ale też porozumienie o połączeniu elektroenergetycznym, umożliwiającym Rosji budowę w obwodzie kaliningradzkim Bałtyckiej Elektrowni Atomowej, uderzającej w interesy krajów bałtyckich - pisze tygodnik "Sieci".
Według tygodnika, zwolennikiem porozumienia o połączeniu elektroenergetycznym był ówczesny wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak. Do podpisania porozumienia nie doszło, bo dzięki interwencji urzędników niższego szczebla zablokowały to MSZ i Kancelaria Premiera.
"Sieci" w poniedziałkowym numerze stawia tezę, że Waldemar Pawlak jako wicepremier i minister gospodarki "dbał o interes rosyjski lepiej niż sami Rosjanie". Dowodzi tego m.in. podpisana 29 października 2010 r. umowa gazowa, która nie była dla Polski korzystna.
Bo co prawda, wbrew planom, kontrakt gazowy nie został wydłużony do 2037 roku, ale znacznie zwiększono ilość kupowanego gazu, a także "rząd oraz PGNiG odpuściły też Gazpromowi gigantyczny dług i zrezygnowały z wielomilionowych zysków za tranzyt gazu na Zachód". W tej sprawie, ujawnia "Sieci", Prokuratura Okręgowa prowadzi dziś śledztwo w sprawie "przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w 2010 roku, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej".
Tygodnik pisze zarazem o drugiej obok gazowej "aferze" w kontekście kontaktów wicepremiera Pawlaka z Rosjanami - "aferze elektroenergetycznej".
Według "Sieci" zaczęła się ona od tego, że podczas wizyty w Moskwie w 2008 roku urzędnik niższego szczebla Ministerstwa Gospodarki, po upewnieniu się, że jest "od Waldemara", został zaproszony na obiad przez wpływowego w rosyjskim sektorze energetycznym Dangirasa Mikalanujasa. Ten wręczył mu notatkę, którą miał "dać Waldemarowi", na temat zainteresowania Rosji budową połączenia elektroenergetycznego z Polską i projektem elektrowni jądrowej w obwodzie kaliningradzkim, tzw. Bałtyckiej Elektrowni Atomowej.
"Po co Rosjanom było potrzebne porozumienie z Polską przy budowie elektrowni jądrowej na swoim terenie? Upraszczając, taką inwestycję należy zacząć od zapewnienia minimalnie dwóch odbiorców energii, bo reaktora nie można tak po prostu wyłączyć. W przypadku awarii jednego połączenia można go wygaszać, ale to długotrwały proces, prąd wciąż wtedy płynie. By nie doszło do wybuchu, musi być +wyjście+ awaryjne. W przypadku elektrowni w obwodzie kaliningradzkim tym drugim przyłączem miała być Polska" - wyjaśnia tygodnik.
I cytuje byłego urzędnika, że "podpisanie tej umowy było czymś więcej niż tylko umożliwieniem Rosjanom budowy tej elektrowni, to była nasza zgoda na projekt niekorzystny dla Polski, a dodatkowo uderzający w politykę energetyczną całego regionu bałtyckiego, w szczególności Litwy". Oznaczałoby to bowiem, dodaje "Sieci", że Litwa nie wybuduje planowanej elektrowni na swoim terenie, w czym miały też partycypować polskie firmy.
"Sieci" pisze także, że podczas wizyty w Moskwie w październiku 2010 roku, tuż przed podpisaniem umowy gazowej, wicepremier Waldemar Pawlak, pytany przez rosyjskiego wicepremiera Igora Sieczyna, czy obok umowy gazowej w Warszawie podpisane może być też porozumienie o połączeniu elektroenergetycznym, wyraził zgodę.
Według tygodnika sytuację uratowali urzędnicy z resortu gospodarki, którzy po otrzymaniu z rosyjskiej ambasady faksu z gotową treścią porozumienia, w poprzedzającą noc wysłali pismo do MSZ, dopisując pytanie o ocenę. W tym czasie wicepremier Pawlak był w samolocie z Moskwy do Warszawy.
MSZ zareagowało pismem, podpisanym przez jednego z dyrektorów, że "widzi dodatkowo bezwzględną konieczność przeprowadzenia uprzedniej (przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji) szczegółowej analizy omawianego problemu w kontekście możliwych skutków dla stosunków międzynarodowych".
"Sieci" zwraca zarazem uwagę na dopisek samego szefa MSZ Radosława Sikorskiego na tym piśmie: "Proszę o głębsze rozpoznanie [...] warunków, w jakich połączenie elektroenergetyczne z OK mogłoby być korzystne dla PL. Załóżmy, że deklaracja może być podpisana podczas wizyty prez. Miedwiediewa. R.S." (ówczesny prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew był w Polsce z oficjalną wizytą w grudniu 2010 roku - PAP).
Tym niemniej, ujawnia tygodnik, gdy następnego dnia rano premier Donald Tusk dowiedział się o nocnym zamieszaniu, wicepremier Waldemar Pawlak został pilnie wezwany do szefa rządu. Podczas rozmowy, w której uczestniczył sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki, Pawlak miał usłyszeć, że "to ostatni moment, gdy Ministerstwo Gospodarki wpieprza się w energetykę".
Wszystko to działo się już w dniu planowanego podpisania z Rosją umowy gazowej, a także ewentualnego porozumienia elektroenergetycznego - 29 października 2010 roku. "Pawlak w ostatnim momencie musiał powiedzieć Sieczynowi, że uzgodnionego niespełna 24 godziny wcześniej porozumienia jednak nie będzie" - dodaje tygodnik "Sieci".