Kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć. Łk 14,13-14
Jezus powiedział do pewnego przywódcy faryzeuszów, który Go zaprosił:
«Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych».
Bezinteresowność nie jest heroizmem. Jest normą. Niestety, przyzwyczailiśmy się wszystko warunkować. Warunkujemy nasze obowiązki, pracę, przyjaźń. Nawet miłość warunkujemy, uzależniając ją od tego, czy znajdzie się ktoś godny tego, aby ją przyjąć. W ten sposób, chcąc nie chcąc, tkwimy głęboko w pętach naszych interesów, nie widząc, że pod płaszczykiem szczytnych celów pracujemy na rzecz własnego „ja”, służąc mu niewolniczo i podporządkowując wszystko wokół. Dlatego Jezus z bezwzględną szczerością demaskuje nasze nieuporządkowane przywiązania. Pokazuje nam dziś wyraźnie, że prawdziwe szczęście nie liczy na ludzką odpłatę, ale godzi się ze stratą. Rozumie bowiem, że nie mając nic, można mieć wszystko, a milcząca wdzięczność ubogiego więcej znaczy niż skrupulatnie zbilansowany rachunek zysków i strat. Nie kalkulujmy więc życia wedle zmiennych kursów wdzięcznej wzajemności. Bezinteresowność jest inwestycją długoterminową. Zysk przynosi w wieczności.
Aleksander Bańka