Ponoć z naszą wiarą z dzieciństwa, jest jak z ubrankiem komunijnym.
„Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”.
Zanotowane przez św. Mateusza słowa, to jedna z najbardziej znanych wypowiedzi Jezusa. Wracała ona do mnie nieustannie w czasie lektury książki o św. Gemmie Galgani, którą niedawno wydał u nas Esprit. Autor tej publikacji, ksiądz Berard Gallizia, w niezwykle sugestywny sposób opisuje bowiem dzieciństwo późniejszej świętej stygmatyczki i „nauczycielki cierpienia”, jak się ją często określa. Ale to nie cierpienie, a właśnie dzieciństwo (niezwykła wiara dziecka) jest tym, co poruszyło mnie w jego książce najbardziej.
Często spotykam się z twierdzeniem, że z naszą wiarą z dzieciństwa jest jak z ubrankiem komunijnym. Im się jest starszym, tym bardziej się z niej wyrasta.
Coś w tym jest. Istniej przecież rozwój duchowy, co jakiś czas pojawia się też konieczność poukładania sobie kwestii wiarowych na nowo. Ale trzeba z tym wszystkim uważać, by, jak to się kolokwialnie mówi: nie przegiąć. Nieustanne poszukiwanie nowych „podniet duchowych” może sprawić, że staniemy się swoistymi rekolekcjoerami, przed czym przestrzegał swego czasu Marcin Jakimowicz. Felieton (świetny tekst!), w którym poruszał ten temat, znaleźć można tutaj
Św. Gemma „podpowiada” coś zupełnie innego. Zdaje się mówić: - Wróć do czasów dzieciństwa. Przypomnij sobie w co i jak wtedy wierzyłeś.
Mitologia dzieciństwa? Święte (dla mnie) miejsca, przedmioty, a nawet osoby (dziadek z Bogucic w roli kościelnego; matka odmawiająca różaniec w tyskim kościele Marii Magdaleny; spoglądanie na lędziński Klimont i stojący na nim kościół św. Klemensa zza szyby pędzącego na Bieruń malucha). Jest w tych wszystkich wspomnieniach ogromny ładunek emocji, ale i wzorców, przykładów duchowych, które mówią o czymś ważnym, pięknym, wartościowym. O czymś, co, mam wrażenie, jest w stanie zażegnać każdy „dorosły” duchowy kryzys.
W książce ks. Galizzi czytamy o tym, jak wiara rodzi się w rodzinie i o tym, jak tak naprawdę jest ona prosta. Msza, spowiedź, komunia, refleksje nad Męką Chrystusa… - niewiele trzeba, by poczuć Moc. „Jak umiałam najlepiej, starałam się słuchać Mszy i modlić” – wspominała Gemma Galgani. A potem wydarzył się cud. Jaki?
O tym przeczytają już Państwo w książce „Gemma Galgani. Święta, do której codziennie modlił się ojciec Pio”.