Charles Bradley śpiewał całym sobą. Odszedł niezwykle wrażliwy człowiek, który swoją pierwszą płytę nagrał dopiero w wieku 63 lat.
Dziękuję Bogu, że wysłuchał moich modlitw. Zastanawiam się, dlaczego tak późno, ale z Nim się nie dyskutuje. Taki debiut był mi pisany – mówił Bradley w audycji w radiu wFuv 90.7, krótko przed premierą albumu „No Time for Dreaming”. Już kilka miesięcy później okazało się, że krążek znalazł się na liście 50 najlepszych płyt roku magazynu „Rolling Stone”, a promujący go teledysk do piosenki „The World Is Going Up In Flames” bije w sieci rekordy popularności. Ubrany w robotniczy strój Bradley lekko zachrypniętym głosem śpiewa w nim o świecie, który stoi w płomieniach. Cały utwór można odczytywać jako wołanie o pomoc człowieka doświadczonego przez los: „Nie słyszą moich łez!” – śpiewa ze smutkiem Charles.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Kalbarczyk