Jeśli o Polakach ratujących Żydów mówi się na świecie zdecydowanie za mało, to o ratujących Żydów księżach nie wspomina się prawie wcale.
Mało kto pamięta o tym, co po śmierci św. siostry Faustyny działo się z bł. ks. Michałem Sopoćką. Spowiednik świętej podczas II wojny światowej przez dwa lata musiał się ukrywać. Inaczej byłby rozstrzelany za pomoc Żydom, którym załatwiał dokumenty umożliwiające ukrywanie się przed Niemcami. Ks. Sopoćko przetrwał okupację, w przeciwieństwie do ks. Jana Gielarowskiego, ks. Zygmunta Surdackiego i ks. Edwarda Tabaczkowskiego, którzy za ratowanie osób wyznania mojżeszowego zostali skazani na śmierć, albo wysłani do obozów koncentracyjnych.
Bohaterskich księży czy zakonnic ukrywających Żydów w klasztorach było znacznie więcej. O tym, że ich życiorysy opisuje fundacja „Righteous for the World” możemy dowiedzieć się z książki „Klincz” Gabriela Kayzera opowiadającej o relacjach polsko-żydowskich. To spora praca (ponad 600 stron), więc jest w niej wiele wątków. Jedna z refleksji, jakie nasuwają się po lekturze to ta, że jeśli o Polakach ratujących Żydów mówi się na świecie zdecydowanie za mało, to o ratujących Żydów księżach nie wspomina się prawie wcale.
Temat sprawiedliwych księży zdecydowanie nie jest poprawny politycznie. Pokazała to choćby sprawa pomnika Polaków ratujących Żydów. Kilka lat temu podjęto próbę postawienia takiego monumentu na warszawskim pl. Grzybowskim. Miejsce w naturalny sposób zwracałoby uwagę na stojący obok kościół pw. Wszystkich Świętych, który w czasie wojny graniczył z gettem i był ośrodkiem pomocy Żydom prowadzonej przez ks. Marcelego Godlewskiego. O tym, w jaki sposób sabotowano tę inicjatywę w mediach i na posiedzenia rady Warszawy można by napisać książkę. Skończyło się tym, że pomnika na pl. Grzybowskim nie ma.
Polscy Sprawiedliwi długo czekali na godne upamiętnienie. A raczej – nadal czekają, bo proces przywracania im właściwego miejsca w zbiorowe pamięci dopiero się zaczął. W przypadku księży ratujących Żydów do zrobienia jest jeszcze więcej. Widzimy ostatnio coraz więcej pomysłów – realizowanych przez państwowe instytucje i oddolnych – na to, by opowiedzieć o polskiej historii cudzoziemcom. Byłoby dobrze, gdyby wśród postaci, o których opowiadamy znalazło się miejsce dla takich osób, jak ks. Sopoćko czy ks. Godlewski.