Film Łukasza Palkowskiego to film o człowieku, którego wszyscy spisali na straty.
Wreszcie kino, które daje nadzieję. Po raz kolejny Łukasz Palkowski, twórca znakomitych „Bogów”, udowodnił, że rzemiosło filmowe opanował do perfekcji, a co najważniejsze, że liczy się z widzem. Bohaterem „Najlepszego” jest człowiek, który upadł na samo dno. Narkoman, który zgotował piekło nie tylko sobie, ale najbliższym. Palkowski swojego bohatera nie oszczędza. Bez ogródek pokazuje, do czego może doprowadzić narkotykowy nałóg. Nie są to sceny łatwe w odbiorze, ale w tym filmie, w odróżnieniu od innych pokazanych na festiwalu w Gdyni, jak najbardziej uzasadnione.
Reżyser miał trudne zadanie, bo z wielu powodów niełatwo zrobić film o bohaterze żyjącym. Jest nim Jerzy Górski, postać w Polsce mało znana. Znają go natomiast ci wszyscy, którzy interesują się triathlonem, dyscypliną w której odniósł wspaniałe sukcesy. „Najlepszy” nie jest jednak filmem sportowym, ale filmem o tym, że można podnieść się z upadku wbrew najgorszym okolicznościom. Film o człowieku, którego wszyscy spisali na straty, i który dokonał czegoś niemożliwego.
Niewątpliwie Palkowski czerpie z tradycji hollywoodzkiego kina, ale z tego, co w niej najlepsze. Nie obawia się patosu, łez, wzruszenia, a jednocześnie humoru, o czym polskie kino już zapomniało i czego przykładem większość pokazanych w czasie tegorocznego filmów. Pokazuje, jak można nakręcić film mający w sobie przecież ogromny potencjał dydaktyczny, a jednocześnie nie zanudzić widza. To sztuka niezwykła. Jak do tej pory to jedyny jasny filmowy punkt w ponurym pejzażu beznadziei i pustki, jaki wyłania się z pokazanych na tegorocznym festiwalu filmów.
Edward Kabiesz Dziennikarz działu „Kultura”, w latach 1991–2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk.